nie ma słów, które możnaby powiedziec w takiej sytuacji. :((((((((((((( tak mi przykro
Dzisiaj trudny dzien. Smutny. Równo rok temu o godzinie 16, drogami
natury na swiat przyszła nasza córeczka Maja. Niestety, zamiast zapalic świeczke na jej torcie urodzinowym zapaliliśmy ja na jej grobku :(
Nie ma dnia żebym nie zastanawiała sie jakby teraz wyglądała, czy
dalej byłaby tak podobna do tatusia. Czy stawiałaby juz pierwsze
kroczki...Tesknie za nią niesamowicie!!! :( Jestem strasznie zła na
siebie bo gdy przychodzą gorsze dni smuce sie, że teraz w moim
brzuchu jej nie ma, nie ma mojej wymarzonej dziewczynki. Jest synek, którego bardzo kocham, wyczkuje i do konca zycia bede przepraszac za te myśli, ale nie potrafie przestac o niej myśleć. Za kazdym razem gdy stoję na tej grobkiem czytam po kilka razy wygrawerowany napis na płycie "Gdyby miłość mogła uzdrawiac a łzy wskrzeszac, byłabyś córeczko z nami.." i tone w smutku i żalu...
Tak bardzo chcielimy jej wtedy pomóc. Pragneliśmy przyjechac do kliniki i choc raz usłyszec ze jest lepiej, ze jest jakas poprawa. Z dnia na dzien widziec, ze odzyskuje siły ze jest nadzieja.
Widziec że nie cierpi i wkoncu zabrac do domu. Sprawic by czuła sie
bezpieczna, by było jej przytulnie w jej łożeczku, tulic ją i całowac.Cieszyc sie nią do końca swoich dni...Walczyła przez 17 dnia, a my razem z nia. Lekarze robili co mogli, wiem o tym. Sepsa była bardzo
zaawansowana...bakterie cały czas krążyły w jej krwi siejąc
spustoszenie w całym organiźmie.
Mojej maleńkiej córeczce zabrakło juz sił, za duzo cierpienia
przyniósł jej ten świat...odeszła, poczekała na mamusie i tatusia by
mogli ja ostatni raz pogłaskac po główce.
Pamiętam każda sekunde - klęczłam wtedy na ziemi i wyjąc z bólu,
spojrzałam na lekarza, który ja reanimował, pokręcił głową i
spojrzał na zegar wiszący na scianie "Niestety.... musze stwierdzic
zgon dziecka" Czułam wtedy, ze swiat wali mi sie na głowe, ze juz
nigdy nie wstane z tej ziemi, ze juz nie chce zyc. Na szczęście był przy mnie mąż...to dla niego wstałam i zyję.
Jego miłosc, pomoc i wsparcie jest niesamowite. Kochał Majcie równie
mocno jak ja, cierpiał tez tak samo. Jednak stłamsił w sobie ból,
starał sie jak nabradziej ukryc go przede mna, zeby tylko uchronic mnie przed smutkiem. Płakał w samotnosci, nie spał nocami. Choc nie
chciał-widziałam jak cierpi, znam swojego męża. Wiedzialam ze ja tez musze mu pomóc. Dzieki temu wyszlismy z tego obronna ręką. Ja wiedziałam, ze musze byc silna dla niego on wiedzial ze musi byc silny dla mnie. Własnie dzięki sile tej miłosci jestemy teraz tymi samymi
szczęśliwymi ludźmi.
Czekamy na synka, kochamy go mocno i wierzymy ze bedzie dobrze tym razem. Ze Bóg nie pozwoli nam znów tak cierpiec. O naszej córeczce zawsze bedziemy pamietać i wspominac ja. Zawsze bedzie naszym pierwszym dzieckiem, pierwszym owocem tej wielkiej miłosci.
Nasz Aniołek Kochany
Komentarze
Wyświetlono: 21 - 30 z 48.
wielki szacunek dla Was,niesamowiecie silni jesteście
...siedzę i nie wierzę, nie wierzę że to jest możliwe stracić swoje dziecię... jestem pełna podziwiu dla Ciebie, że jesteś i że ponownie spodziewasz się dzidziusia - niech spełni się i Twój sen matki i synek urodzi się silny - córcia ma już swoje niebo w Twoim srcu...
Bardzo mi przykro:( Brak mi słów. Podziwiam Was jacy jesteście silni. Nie da się tego czytać bez łez, a co dopiero przezyć...[*]
znowu sie poplakalam wspolczuje ci tej wielkiej tragedii i nie wiem o napisac bbo zadne slowa nie sa w stanie opisac tego kochane dzieciatka wielka szkoda ze popaprancy chodza po swiecie a takie małe dzieciatka niczemu winne ktos nam zabiera
Straszne co przeszliscie, a tak pieknie to opisalas i tak dobrze potrafiliscie sobie z tym poradzic, mam do Was wielki szacunek...
Mimo wszzytsko mam nadzieje ze czas przyniesie ukojenie- pozdrawiam
:( musimy wierzyc ze jest jej tam dobrze ..
Bardzo smutne to co Was spodkało;( ;(;(
popłakałam sie Wierze że córeczka patrzy na Was z góry i jest dumna,że wyszliście z tego razem. Na pewno czuwa nad wami i jej braciszkiem
3mam kciuki, bedzie dobrze :** sliczniusia, moj malutki tez lezal, tak samo jak Majeczka, na szczescie wyszedl z tego, nie wyobrazalabym sobie takiego bolu... i straty...:(