pieknie!!! oby tak dalej,zycze duzo szczescia i milosci :-)
Od tamtej pory, kiedy zaczęliśmy się spotykać z obecnym mężem minęły cztery lata....jak ten czas leci! Zaczęło się od pójścia na weseledo mojej Przyjaciółki. Pojechałam pamiętam do Grześa do domu i powiedziałam wprost, że nie mam z kim pójść - czy chciałbty iść ze mną na to wesele. Bez zastanowienia zgodził się, pamiętam. Poczułam ulgę. Wtedy byłam jakiś czas po zerwaniu z moim byłym, a Grześa znałam można powiedzieć od dziecka - nasi rodzice znali się długie lata, tym samym my też.
Wiedziałam że impreza z Grześkiem bedzie udana; razem bawiliśmy sie na naszych studniówkach - było zarąbiście. Wiedziałam, że z nim na pewno się pobawie. Nie pomyliłam się.
Godziny mijały, wesele było cudowne, a my cały czas na parkiecie...zabawa do białego rana. Poprawiny przyniosły to, czego mi tak bardzo brakowało, czego pragnęłam i za czym tęskniłam, a co okazało się prawdziwe, trwałe i piękne. Pierwszy nasz pocałunek...na parkiecie...nie zapomnę tego. Wiedziałam że bedziemy już razem...czułam to :) ...
Następnego dnia, poniedziałkowe popołudnie spędziliśmy razem...i tak jest do dziś...cdn.