Nie mam tu nikogo... wiem,że najważniejsze jest,że mam przy sobie dziecko i męża,ale brakuje mi kogoś...kogokolwiek z kim mogłabym po prostu porozmawiać... Mąż owszem jest wsparciem,ale facetowi nie wszystko chcę mówić i nie o wszystkim chcę rozmawiać.
Jest mi cholernie źle i przykro, jestem samotna. Widzę sama po sobie jak źle to na mnie wpływa, jaka beznadziejna się robię...
Jest tu tylko siostra cioteczna K,ale to temat rzeka...
Wyjeżdżając z Pl powtarzałam,że jakoś dam radę,a teraz co ? Łzy się cisną do oczu...
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 6 z 6.
roksana jestem tu prawie rok... mieszkam na Donegall Road niedaleko centrum, tu nie ma polaków :/ a na East jest dość daleko... teraz zaczełam pracę więc może to jakoś będzie...,ale tam sami Irole i głównie faceci i starsze babeczki.
Ehh czeko :(
Polaków*
AJ wiesz, ja chodzę tylko na 2,5h dziennie zajmuję się pracą, z ludźmi widzę się przy wejściu i wyjściu także kontakt mamy niemalże zerowy. Pod koniec czerwca przylatują do nas Konrada kolega z dziewczyną bo chcą sobie trochę grosza zarobić przez wakacje to będę miała koleżankę :)
A nie możesz zakumplować się z jakąś Irolką? Przecież to sympatyczni ludzie... :)
Wiem jak się czujesz, ja od ponad 2 lat jestem spowrotem w Polsce i zmieniłam się niesamowicie, nie mam tu znajomych i nie mogę się tu odnaleść. Na szczęście całkiem niedługo wracam do IRL, oby się udało.
Oj nie płacz :) Mam podobnie a mieszkam w PL tylko, że to wszyscy ode mnie wyjechali a nie ja od nich. Jestem sama samiuteńka :) Mogłabym powiedzieć, ze ma tylko WAS. Mam tu rodzinę, ale z rodziną to jak większość wie najlepiej na zdjęciu ;) Damy radę musimy !!!