Dziś mój mały dawał się nieźle we znaki. Rozpychał mi się przy jajnikach że aż bolało i to bardzo. Ten tydzień skłania mnie do refleksji, czy będę dobrą mamą? czy poradzę sobie z bólem porodowym? czy zdołam należycie pomóc mojemu wielkoludowi? Lekarz w 33 tc dziwił się że Gucio już taki duży, wyprzedził wymiarami o ponad tydzień rzeczywisty tc z OM. Staram się myśleć pozytywnie, lecz kiedy mój ukochany jest w pracy myśli same napływają. Wcześniej próbowałam się czymś zająć, zrobiłam góreeeeee prania wszystko poskładałam, spakowałam torbę do szpitala, zapakowałam rzeczy na pościelenie łóżeczka dla męża by pościelił jak ja będę w szpitalu i w końcu przygotowania dobiegły końca. Nie mam już czym zająć ręce i myśli pędzą jak szalone. Zdecydowałam że chce rodzić naturalnie, stąd w 37 tc pójdę zapisać się do zielonej linii w św. zofii. Zo baczymy co z tego wyjdzie. Dobrze że mężuś jeździ ze mną na wszelkie wizyty, bo sama nie dałabym już rady dojechać. Jestem mu taka wdzięczna za wszystko co dla mnie robi, jedynie co to nie rozumie mych obaw. Cały czas przekonuje mnie, że dam radę i będę wspaniałą mamą. Jeszcze chwila i się przekonamy. Czy dam radę oraz czy uda się skończyć ten ostatni semestr by dostać upragniony tytuł mgr inż..:)