To był ciężki tydzień... od wtorku pracowałam nad specjanym zamówieniem dla Mamy 7-ga dzieci. W ruch poszły poszewki i literki dla najmniejszej trójki.
Potem szybkie urodziny mojego syna... Boże... już drugie, ale ten czas leci... impreza przeleciała, a ja niemal prosto z niej siadam do maszyny. Momentami czułam wstręt do tego co robię - serio. Mało czasu, dużo pracy... ciągłe zmiany, domówienia do zamówienia... przestałam odpisywać na maile i wiadomości. Podle się z tym czuję i teraz chcę to nadrobić...
dziś mi się za maszyną zatęskniło i widząc wiosnę za oknem i sypiący śnieg O_o poczułam święta... wielkanocne! ;)
i moje ulubione.... poduszki!