Wczoraj przed pójściem spać postanowiłam wygotować laktator i butelki,mój P.był zdziwiony ,że nie jest na "pompkę" tylko taki "tłoczek-"jakby się znał na odciąganiu pokarmu,no i zaczął mi gadać,że na pewno będziemy musieli zmienić na elektryczny,bo jak ja w pracy "to"będe robić i wg,wkurzył mnie.Moje piersi,mój ręczny laktator i mój pokarm jeśli już...Wieczor miał być romantyczny-niby byłam grzeczna,ale mój kochany na moje stwierdzenie,że boję się porodu,bólu i wg tego wszystkiego odparł mi, cytuję:"to tylko poród-urodzisz i tyle"jak to łatwo powiedzieć.Zasymulowałam ból brzucha i poszedł grzecznie spać. I śniło mi sie moje dzieciatko!Rany,karmiłam córeczkę piersią,miałam z tym male problemy,ale to było takie realistyczne i wspaniałe.W takich momentach nie mogę sie niuni doczekać.
A tak wg ostatnio mam jakieś nerwówki-zrobiłam się zrzędliwa,marudzę bez powodu,płaczę i oczekuję non stop czyjejś uwagi i pochwał.Potrzebuję dotyku i głaskania po brzuchu,albo zaraz sie obrazam,masakra jakaś,to raczej hormony,ale dziwię sie sama sobie...Nie wiem czy inne przyszłe mamy też tak mają?Wariactwo...
Pada śnieg,co sie rozpuści to sypie od nowa-robi się swiątecznie,wszędzie te ozdoby,choinki,kolędy,ach za rok mala będzie z nami ubierala choinke. W poludnie mam wizyte u położnej-oby cukier się unormował,pewnie znowu przybrałam haha,i posłucham serduszka,no i umówimy wizytę usg-zobaczymy maluszka,a już sporo urosła,czuję jak jej ciasno już u mnie...Pora wstać i zacząć nowy dzionek,będzie dobrze.A tak tu popisałam,bo trzeba się czasem wygadać,i może ktoś zechce przeczytać?..Pozdrawiam.