rozumiem cię w 100 % :) też tak mam czasami , dasz rade ze wszystkim :) pozytywne myślenie działa cuda !!!
Wszystko w końcu gotowe:łóżeczko czeka na maluszka,ciuszki poprane i poprasowane,wszystko na swoim miejscu,jeśli coś zostało-zabraknie,to jakiś drobiazg,ale zawsze po porodzie można dokupić. Torba do szpitala przejrzana,chyba mam wszystko,na ostatnią chwilę wrzucę szczoteczkę i pastę do zębów,szampon i piżamę... Wizytę mamy na3ciego stycznia,mam nadzieje,że wszystko dobrze,niuńka kopie i fika non stop,jest chyba "spora"musi mieć ciasno,na szczęście nie krwawię,czyli doszłam do siebie. Brzucho mam niziutko,śluzu coraz wiecej-raczej przed22stycznia się rozdwoję...Porodu bardzo się boję:nie umiem sobie tego wyobrazić,i wolę nie,zreszta jak przyjdzie co do czego to wszystko będzie szybko,intensywnie,zaskakująco,boleśnie i mam zamiar dać radę-tyle kobitek już rodziło,pełen szacunek:) Zastanawiam się,co będzie po moim powrocie z porodówki?Mój P.pracuje,fakt na czas porodu rodzinnego ma dwa dni urlopu,ale to tylko dwa dni,pani z kraamzorgu ma mi pomagać i wszystkiego nauczyć przez tydz.po trzy godz,dziennie,a co potem?Teraz dom jest na mojej głowie,siostra nawet nie pomyśli,żeby umyć podłogę,ugotować obiad czy pozmywać talerze,ciezko mi robic te proste czynności,ale nic nie mówie-nie warto,siostra udaje "głuchą",a P.każe mi odpoczywać,ale obiad sam się nie zrobi.Kiedy w swięta wróciłam ze szpitala,czekała na mnie sterta ciuchów do prania,mieszkanie do odkurzenia i surowe mięso w lodówce-w końcu to był mój pomysł dewolaje...A jak dojdzie mi dziecko,to nie wiem jak sama sobie ze wszystkim dam radę?Nie panikuję rzecz jasna,bo jestem silna,twarda i wiem,że najlepiej nie patrzec na kogoś tylko samej działać ,nikt mi obiadu nie ugotuje itd,ale wkurza mnie to.Fakt,że sie zapuścilam,strasznie duzo przybrałam-wczoraj zauwazylam kilka rozstepow na brzuchu,myslałam,że może mnie to ominie,ale nie,pociesza mnie mysl,że niedługo rozwiazanie...Po urodzeniu mam zamiar zgubic te niemoje kilogramy,i znowu poczuc sie jak kobieta-w oczach własnych i innych,bo teraz jestem traktowana jak kura domowa,zakupy,perfumy,makijaz,może nie bede miec wiele czasu,ale zawsze znajde chwilke dla siebie,jeszcze im pokaże! Własciwie sama sobie udowodnię,że jestem kobieta,a moja córeczka bedzie dumna z mamusi:)
Dziewczyny po prostu musialam sie wygadac.Nie narzekam ,nie chcę żadnych komentarzy typu:weszli ci na łeb,sama sie dałas,jak urodzisz to całkiem sie zapuscisz itp.Po prostu takie rozterki przyszłej matki,zony i od nowa kobiety.Na pewno nie tylkjo ja mam stracha ,watpliwości,spuchniete stopy i czasem dość wszystkiego i wszystkich...Takie sobotnie rozkminki.