Wczoraj zrobiłam dzień porzadków,a pod wieczór brzuchol twardniał,stawiał sie i pobolewal,wiec zaś panikowałam,że zaczyna się poród,a wg nie jestem na to jeszcze gotowa!Serio.Potem troszeczke ochłonęłam,prysznic mnie "poratował",a ja popatryłam na siebie w lustrze jak na wariatkę:dziewiaty miesiac,a ja nie zdązyłam sie przygotować do urodzenia własnego dziecka,masakra jakas jestem.... Dziś postanowiłam,że leniuchuje ile wlezie,napadało śniegu,nawet wyjść mi sie nie chce,chociaz mróz zelzał.Jutro wizyta u położnej.Niedobrze,na dziesiata rano muszę tam być i jeszcze sama,bo P.będzie w pracy:/ciekawa jestem jak tam autobusy kursują?Nie bede się toczyła pieszo,bo nie chcę porodu w czasie spaceru,nie wiem jak to sobie rozplanować.
Mój P.wczoraj pytał córeczke kiedy do nas wyjdzie,maluszek ma to,że tylko tata dotknie brzuszka jak sie kreci to ona przestaje:)Nieśmiała jakaś?P.jest kochany,ale wczoraj mnie rozwalił:"te dresy maja ciasna gumkę i ci uciskają pod brzuchem,dlatego mała nie mo,że wyjść"słowa mojego faceta,męska logika potrafi zaskoczyć,prawie nie wyrobiłam ze smiechu xixi.Akurat gumka od spodni może utrudniać,ona nie tak ciasno będzie miała,a kiedy zechce to sie przecisnie-nie ma,ze boli...
Wariuje od bólu zdretwaiłych dloni i rąk-nawet teraz daja mi popalić,dopiero jak popatrzyłam na siebie w lustrze dziś w nocy na siku,doszło do mnie,jak mi sie twarz zmieniła,fakt utyłam,ale i spuchnieta jestem jak balon,i stopy,zwłaszcza prawa-jak balon,P.masuje mi stopy codziennie,a nic to nie pomaga:/No i jeszcze bezsennośc-temat rzeka,faktże wczoraj spałam jak dziecko już o 20stej,ale co dwie godz.pobudka na siku,a o trzeciej wstałam P.kanapki do pracy naszykować i taka wyspana jestem,ze szok.Kompletna głupota-powinnam korzystać puki jeszcze moge i spac jak najwięcej,bo potem przy dzidzi,to hm,raczej będzie nocy mało,chyba,ze mamusie juz przyzwyczaja:)
Trudno mi to pogodzić:boje sie porodu i całej tej reszty-połogu,opieki nad dzieckiem,a z drugiej strony chcę juz to miec za sobą,móc normalnie załozyc skarpety,schylić się,zgubić brzuch czy przestać puchnąc,ile mozna?Skomplikowane trochę,do tego hormonalne wariacje...Pocieszam sie,że nie jestem odosobniona w swoich obawach,że juz prawie koniec,i,że jakos dam rade-bo dam na pewno,i hope soo...
Puki co brzuchol sie uspokoił,ja też mniej nerwów,zobaczymy jak dlugo.Byle do przodu,teraz jest dobrze,zwalniam...