Szpital: wizyta u pani doktor okulistki.
Syn miał bardzo zaczerwienione oczy, przekrwione. Bolały go, często je tarł i płakał. Pojechaliśmy więc do szpitala na dyżur okulistyczny. Była to niedziela, nie chcieliśmy czekać do poniedziałku, chcieliśmy wiedzieć co mu jest.
W szpitalu była nieduża kolejka, posuwała się sprawnie, a może nawet szybko do przodu. Chyba była to niepojąca oznaka, i ten zirytowany mężczyzna wychodzący szybko z gabinetu. Teraz jak przypominam sobie te szczegóły to wiem, że łatwo było wywnioskować, że pani doktor dziś nie w humorze. W końcu to była niedziela: lekarz zapewne chciałby się wyspać, chciałby odpoczać, może posiedzieć na dyżuże, może kawkę wypić. A tu pacjenci są i przeszkadzają.....
Nadeszła nasza kolej. Weszliśmy do gabinetu i od razu dało się odczuć cieżką atmosferę. Mój syn jest jak katalizator emocji, wystarczy, że ktoś jest nerwowy, zły, wściekły itp od razu zaczyna płakać. Tak też było w tym przypadku. Okulistka od razu kazała mocno go złapać i rozpoczęła ostro badanie. Dawid zaczął tym bardziej płakać i wyrywać się, w końcu stracił oddech, bo się "zaniósł". Dla pani doktor to było już za wiele i głośno powiedziała i nerwowo do męża, który trzymał syna- : "proszę z nim wyjść, zaraz mi bębenki popękają ! pani niech po receptę zostanie" byłam w szoku więc mówię do pani " syn jest nerwowy, ale to dzieko, boi się, dla niego to nowa sytuacja, stresująca" spojrzała tylko na mnie, dała receptę. A jak spytałam co mu jest rzuciła tylko: początek infekcji, ale on nie dał się dokładnie zbadać. Gdyby nie to, że to była niedziela, żaden lekarz nie przyjmował, wyszłabym stamtąd natychmiast. Ale dziecku chciałam pomóc, żeby nie cierpiał, żeby mu przeszło... A tu znów pomyłka. Po podaniu leków Dawidowi spuchły oczy. W nocy spać nie mógł, był wystraszony. Jeszcze tydzień po tym zdarzeniu bał się bliższego kontaktu z obcymi
W poniedziałek poszliśmy do lekarza. prywatnie. 100 zł za wizytę zdziałało cuda: było miło, kompetentnie, fachowo, ze sprzętem i delikatnie. Syn płakał, wiadomo, ale mniej i słabiej. Lekarstwa doskonale dobrane- po 2 dniach była znaczna poprawa....
teraz za szacunek i pomoc trzeba płacić...
Nie mogę zrozumieć, jak ludzie pozbawieni empatii, dobrej woli i szacunku do bliźniego mogą być lekarzami. Lakarze powinni nieść pacjentom pomoc, radę, powinni leczyć a nie tylko narzekać, że im źle, że pensje małe.Jeśli ktoś się do czegoś nie nadaje to nie powinien tego robić.
Ja kiedyś pracowałam za 5zł/h i nie wyżywałam się na ludziach z tytułu niskej pensji, złego samopoczucia, czy tego, że wstałam lewą nogą. Zaprosiłabym tą lekarkę do takiej ciężkiej fizycznej pracy, za grosze, niechby się przekonała a potem stwierdziła czy teraz ma tak źle.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
Biedny maluch. Nie toż że go bolało to jeszcze w ten sposob potraktowano sama bym pewnie była wsciekła i wkurzona na te babsko. ! Jak tak mozna traktować dzieci. Ludzie ! zreszta jak tak mozna traktować kogo kolwiek. Po pierwsze nie ona jedna i nie ona ostatnia pracuje w niedziele. ! jeszcze jej źle, niech sie cieszy że robote ma! Ludzie by wszystko oddali zeby móc zarobić pare groszy nawet jeśli by trzeba było pracować, w niedziele. (A po za tym przecież za niedziele ma placone więcej.) Mój mąż też pracuje w niedziele i co ? Ma zucać ważywami po magazynie bo musi pracować ? w dodatku w nocy? No ludzie. Ciekawe czy chciała by zjeść takiego poobijanego pomidora :D
Zołza I tyle!
szkoda dziecinki,życzę aby ją kiedyś ktoś tak potraktował
my poszliśmy też ostatnio z oczkiem,zostaliśmy wyproszeni na drugą stronę gdzie dzieci były zasmarkane,kaszlące itp itd,i powiedziała że nas przyjmie dopiero jak przyjmie wszytskich pacjentów do szczepienia,stwiedziła że ich strasznie dużo(było 4). Taka miła Pani dr ze wzrokiem by zabiła,więc wstałam i wyszłam. Pójdę tam tylko i wyłącznie szczepić dzieci. Wolę czegoś nie kupić a zapłacić za prywatą wizytę gdzie lekarz jeszcze przyjedzie do domu.
Ludzie..