W tym tygodniu runął moj cały system wartości , 2,5 roku wychowywałam samotnie syna, bo z jego ojcem były i sa ciagłe kłótnie spory i rozstania, co oczywiście odbiło sie na naszym dziecku . Kiedy Misio był mały nie miałam totalnie pomocy, a moje dziecko było tak absorbujace od urodzenia ze non stop plakal , wisial na piersi i potrafił spac po 10-15 minut i dalej płacz, aż sie zanosił. Spałam po 3-4 godz na dobe, mialam ciezka depresje lecz nocami płakałam ze szczesia za ten malutki dar , ktory sobie wymodlilam , za mojego synka. Jego tatus dopier....lał mi wtedy ze co ze mnie za matka jak nie wiem co jest memu dziecku. Ja sie synka dopiero uczyłam ale brałam to do siebie próbując zachowywać spokoj , ktorego moj synek potrzebował najbardziej. Ojciec mego dziecka leczy sie na nerwice, jest to człowiek trudny, agresywny, potrafiacy wybuchac i wrzeszczec z byle powodu , ludzie ktorzy znali go zanim ja go poznalam ostrzegali mnie i moja rodzine ze to nie jest facet dla mnie . Wtedy , 5 lat temu , tegonie rozumialam, myslalam ze kompromisami i rozmowa da sie wszystko zalatwic , urzekl mnie , byl dla mnie czarujacy , starał sie mowił o przyszlosci , ze mi i naszym dzieciom niczego nie zabraknie, a ze jezeli wytrwam z nim ten okres ( zanim znalazl lek na swoja nerwicę natrectw ) , to bede miała jak w przysłowiowym pączku. Napady agresji miewał i miewa regularnie, nasz syn jako niemowle i noworodek był swiadkiem trzech czy czterech interwencji policji, byla nawet zalozona niebieska karta za Znecanie sie nade mna. Rozchodzilismy, obiecywał poprawe, i złączalismy sie , i tak od urodzenia Misia do teraz , moj tato , kolezanka - mowili mi ze im wiecej mu popuszcze , na wiecej sobie pozwoli. Tak tez sie stalo... Po trzech miesiacach pracy zagranica przyjechal na tydzien. Rozwalił mi cały system wartosci, okazało się bowiem ze nie umiem rozmawiac ze swoim dzieckiem bo wymagam nie bicia mnie i innych oraz gryzienia po twarzy (tatus sie usmiecha i nie reaguje jak syn go oklada), okazało sie ze kompletnie nie mam pojecia o dzieciach bo nie odrywam syna od zabawy piaskiem na plazy. Jego ojciec kaze ("ja Ci każę!") mi jak mam zyc jak mam myslec jak mam sie dzieckiem zajmowac, jak mam sie do dziecka zwracac, potrafi wyskoczyc z tekstem : to ja teraz popatrze na was 15 minut, zobacze jak ty z nim rozmawiasz a pozniej to ocenie. Porazka , tak sie dusze, jestem nieszczesliwa, moje maciezynstwo nie sprawia mi satysfakcji , nie czuje sie spelniona jako kobieta, jako matka, czuje zlosc, strach o przyszlosc moja i mojego dziecka, czuje ze moje dziecko w przyszlosci bedzie mnie tak samo traktowac jezeli tego nie przerwe, popadam w jakos depresje albo nerwice a nie mam sie juz komu wyzalic, poniewaz zbyt wiele razy przed najblizszymi zarzekalam sie ze do niego nie wroce, za kazdym razem mydlil mi oczy , wybaczalam mu wszystko , niby zaczynalismy od nowa a po niedlugim czasie stare horrory wracaly i to z wieksza sila bo Tatuś czuł sie za kazdym razem coraz bardziej pewny siebie, bezkarny i na chwile obecna jestem dla niego smieciem , kims kogo "on sobie jeszcze wychowa" , a jezeli nie bede mu posluszna to mnie z dzieckiem zostawi i bez niego zgine a na alimenty nie mam co liczyc bo go nie znajde. Tkwie w horrorze. Na pozor kochajacy tatus i partner, pieszczotliwie przy ludziach a tak naprawde trauma tkwic z nim pod jednym dachem, jestem dreczona , non stop, ten czlowiek probuje zmienic 27 latke by mu sluzyla myslala jak on kaze , opiekowala sie ddzieckiem i rozmawiala z dzieckiem jak on kaze , a ja chce zyc chce czerpac z zycia satysfakcje, chce lubic to co robie jak zyje, kocham swojego synka ,rozpiesczam go i dbam jak najlepiej umiem . Na poczatku tygodnia zadzwoniona do mnie w sprawie pracy, Ojciec dziecka kazal mi jej nie podejmowac, "masz siedziec w domu ja ci na zycie dam" . I siedze dalej na jego misce , czuje sie jak szmata, jak czyjas wlasnosc , jak kobieta obdarta i regularnie obdzierana z godnosci. Ojciec dziecka ma plan by nas zabrac na stałe do Niemiec za kilka miesiecy, moze tam uda mi sie wyrwac z jego łaski , podejme tam prace , usamodzielnie sie.... Tu gdzie obecnie mieszkam moge jedynie liczyc na prace w tartaku za tysiaka . Moze ten wyjazd to bedzie moja szansa, pozdrawiam
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
Ja bym z takim człowiekiem nigdzie nie jechała, tymbardziej będzie miał nad Tobą władze. Chcesz, proszę bardzo, wyjedz, ale sama z dzieckiem w zupełnie inna strone co on. Nie ma sensu być z takim człowiekiem, bo Ty na tą chwile nawet nie żyjesz, Ty egzystujesz, a to nie jest dobrze ani dla Ciebie ani dla Twjego dzieck. I tak, masz racje, jeśli nie uwolnisz się od niego i jego zachowań, to Twój syn może się poźniej zachowywać wobec Ciebie tak samo, bo patrzy i się uczy, a ty na t pozwalasz i on może obie pomyśleć że takie traktowanie jest ok. A przecierz nie chcesz żeby w przyszłości Twój syn zachowywał się tak w stosunku do swojej kobiety.
Biedna jesteś. Ale na pewno jesteś na tyle silna, żeby się nie poddać i znaleźć wyjście z sytuacji.