Ja mam identycznie:) no praiw tylko ze bez meza i egzaminow, ale na lepsza sprawe mam tesciowa ktora z nami mieszka wiec nie wiem co gorsze:) A głównie chodzi o to ze z moim facetem jest tak samo, ja nie mam czasu ogolic nog, a on tylko zasłani asie tym jak mały zaplacze ze jest głodny i koniec mojej wolnosci w kiblu.....no ale coz....bedzie oki:) pozdrawiamy!!!
No i pojechał.zostawił nas na całe 3 dni. :) Ale to i dobrze bo ostatnio nie jest najlepiej. Ale to chyba moja wina. Połączenie Zespołu napięcia przedmiesiączkowego z nieciekawą pogoda daje się we znaki. Non stop chodze zła, zdenerwowana, zbulwersowana, naburmuszona, najlepiej jakbym napisała na czole uwaga gryze! to może uniknelibysmy tych wszystkich spięć, które ostatnio tak często goszczą w naszym domu. Bowiem mój kochany mąż twierdzi, że jeżeli on pracuje na rodzine to najlepiej jakby wogóle nie zajmował się dzieckiem, gdyż jeżeli nasze słońce ma gorszy dzień i niezwykle marudzi (chyba to ma po mamie) to ma jej dość po 5 minutach, i najlepiej na ten okres dałby ją babci. Oczywiście to jest tylko moja własna interpretacja jego chwilowych zachowań, bo ja sobie to w ten sposób tłumacze, chociaż myślę, że On poprostu w takich chwilach czuje się bezradny, i nie wie co ma zrobić. co wcale nie zmienia faktu, że ja też mam prawo czasami wypocząć. Nie, poprostu odpocząć. Odkąd mała się urodziła w sumie niegdzie nie wychodze. Nie jest mi źle, ale czasami chciałabym wyjśc z koleżankami na kawę, czy na obiad. Ale strach przed zostawieniem małej z tatą zawsze wygrywa. Strach że nie da sobie rady. Chociaż cały czas powtarzam sobie że jest to calkowicie nieuzasadnione, bo przecież potrafi przy małej zrobić wszystko i wcale się od tego nie wykręca. Jednak moja matczyna nadopiekuńczość zawsze potrafi postawić na swoim. Może spowodowane jest to brakiem czasu dla siebie? Tyle spraw ostatnio na naszej głowie. Nowe mieszkanie, remont, pieniądze, matura. Już za każdym kolejnym razem, gdy się kłucimy powtarzam sobie, że przecież nie może tak ciągle być, że nie mogę ciągle się go czepiać, że on też potrzebuje bliskości, rozmowy, dotyku, ciepła rodzinnego, do którego przyjemnie jest wrócić każdego dnia. Ale jedno kochanie Ci powiem, Ty także jestes moim oczkiem w głowie, którego pragnę rozpieszczać, całować i codziennie zatapiać się w Twoje cudowne niebieskie oczęta, które za każdym kolejnym razem otulają mnie gorącym spojrzeniem. Wiem także, że kochasz nas bezustannie, poprostu za to że jesteśmy.:* I dziękuję Ci za to, i za każdy wspaniały kolejny rok spędzony razem. Kolejna sprawa, teściowa. Po raz kolejny wlazła mi za skurę, tylko że tym razem, był OGIEŃ. Chyba dorosłam do tego aby stawiać na swoim bez względu na to co myślą o tym inni. Mianowicie szłam z małą na miasto, i po drodze dziwnym zbiegiem okoliczności spotkałam moją teściową, z czego się "bardzo ucieszyłam" ;/ Więc oczywiście nie mogła się powstrzymać aby nam towarzyszyć, jednak po drodze złapał nas deszcz i musieliśmy uciekać do domu, mała przez to że nic nie widziała przez folie przeciwdeszczową zaczeła marudzić, na co moja teściowa oczywiście: "przecież dziecko nie może płakać, bo ty powinnaś to, bo ty powinnaś tamto, a ty nie zrobilaś tego, a ty nie zrobiłaś tamtego, jak matka nie może uspokoić dziecka, bo ja jak idę z nią na spacer, bo ja robie tak..." Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr..... I wtedy właśnie nadszedł ten moment. Wybuchłam. Pokłuciłyśmy się. Może wreszcie do niej dotarło że Marcelina to NASZE dziecko, a ona jest tylko i wyłącznie babcią, i w rzeczy samej ma gówno do gadania. No i tym oto sposobem pozbyłam się codziennych wizyt teściowej, rozpoczynających się ok godz 10.00 gdzie siłą musu musiałam wstać z łóżka i zrobić jej "kawe", chociaż czasami planowałam poleżeć i poleniuchować troszkę dłużej, kończących się ok godz 16, lub czasami nawet później. I muszę powiedzieć że wcale mi nie jest z tym źle. Wręcz przeciwnie. Ja jestem spokojniejsza że nie ujrzę na dzień dobry twarzy teściowej, i nie usłyszę słów nunununululululubabababa wypowiadanych do mojej córki w kółk. Tak więc teściowa od poniedziałku się u nas nie pokazuje, ba nawet nie dzwoni. Ciekawe jak długo potrwa ten błogi spokój? Moja córcia z dnia na dzień potrafi coraz więcej, jest oczywiście moim oczkiem w głowie. Dla niej zrobiłabym dosłownie wszystko. Dziś po raz pierwszy jadła chrupki kukurydziane, mmmm ale jej smakowały pomimo braku zębów, które "wychodzą" już jej od drugiego miesiąca życia, i jakoś jak ich nie było tak ich do tej pory nie widać :) Niesamowią radość sprawia każdy kolejny uśmiech dziecka, każdy kolejny krok w nutkę samodzielności. Oooo i co ważne dziś odbył się nasz pierwszy spacer w spacerówce :D Chociaż na początku córci nie za bardzo się ta zmiana podobało, chyba po jakimś czasie stwierdziła że pole widzenia z ten perspektywy jest lepsze, więc zasnęła. :) Niesłychana jest również ta bezinteresowna milość do tego malutkiego człowieczka, który tak niesamowicie potrafi rozpromienić każdy pochmurny dzień. Hmmm jeszcze jedno nikt mi nie wmówi, że dziecko to koniec własnych marzeń i własnego życia. Malutka jest dla mnie motywacją do ciężkiej pracy, którą w moim przypadku ciągle jest jeszcze nauka. Bowiem ustne egzaminy maturalne, których obawiałam się najbardziej poszły dobrze.
Język polski 90 %
Język angielski 95%.
Egzaminy pisemne z matematyki, polskiego, angielskiego, chemii i biologii również uważam za udane.
Tak więc, dziękuję Ci córeczko za motywację, którą zyskałam dzięki Tobie, abym kiedyś mogła dać Ci wszystko o czym tylko zamarzysz. Kocham Cię! I będę powtarzać Ci to każdego, wspaniałego, kolenego dnia.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
ah... tesciowe... brrr
faceci... trzeba czasem odpoczac!
Coreczka cudowna!!!!!!!