Zuzanko jak wiesz podobna sytuacje mam, niby moje ciąże co kończyły sie poronieniami trwały dłużej bo po 2,3 miesiace ale juz coraz mniej ludziom gadam, czekam aż bedzie wszystko dobrze, az lekarz mi powie że jest ok , wiem trudno utrzymac taka wiadmosc dla siebie bo jest ekscytacja, szczeście itp ale jednak , teraz wiedziałm tylko ja ,mąż i moja mama reszta najbliższych dowiedziała sie po stracie, ale tylko po to żeby nie dopytywali jak nam ida starania. jak sie nam uda nastepnym razem nie gadamy aż lekarz mi nie powie czy wszystko ok, czy serduszko bije i dziecko rosnie. brak entuzjazmu u teściowej to zapewne obawa, wiedzac jakie miałas problemy poprzednio to strach o ciaże, o ew. komplikacje no i widziała co sie dzieje z Tobą po stratach , poprostu boi sie o Ciebie jak i twoja psychike, każdy kto kocha chce nas uchronic od najgorszego, może też taka taktyke obrała teściowa że lepiej nie miec powodów do strachu. ale wiem jak silną masz potrzebe , pragnienie ciąży, znam to -ty znasz mnie, i nie poddawaj sie , walcz o swoje marzenia tym bardziej teraz z czystym sumieniem ,po zrobieniu wszystkich badań, próbujcie żeby otem nie pluliście sobie w twarz że jednak mogliśmy spróbowac a teraz za późno! kochana trzymam kciuki , uda nam sie napewno! ja bede z toba , całą ciązę, też chce jak tylko lekarz pozwoli sie starac , ostatnio czekałam długo i myślałam że po takiej przerwie wyjdzie bez problemu - nie wyszło, ale nie poddaje sie , nie bede juz czkeac będe walczyc o marzenia!
Tak mnie dziś naszło na przemyślenia... O tym czego wymagam od moich bliskich odnośnie ciąży...
Dziś rozmawiałam z teściową, bardzo mi bliska, kochana, prawdziwa przyjaciółka.. jednak mimo że jest wspaniała to jak to z mamą nawet, są tematy delikatne, bolesne, albo takie których się nie porusza... I poruszyłam, bo chodzi za mną ostatnia ciąża...
Kiedy ostatnim razem zaszłam w ciążę, mama nie wykazywała euforii, radości, nic. Była bardzo nawet nie ostrożna, a wycofana... Oczekiwałam czegoś innego, jak to od najbliższej osoby. Byłam wtedy rozżalona, że mnie olała. Nawet mąż się wtedy na nią obraził, i powiedział, "nie potrzebujemy mamy , damy sobie radę, nie przejmuj się na mnie możesz liczyć " jak to w hormonach ciążowych, było mi przykro, oczekiwałam bycia Happy, entuzjazmu jak to normalnie mama ma... Pomyślałam wtedy nawet że może mama się boi, że będziemy ją ciągle wykorzystywać... A naprawdę byłam dobrej myśli, nadziei i nie kręciło się wszystko wokół mnie... (Choć ciąża trwała chwilę tak naprawdę)
Ten temat wraca. Mama jest jak przyjaciółka. Często się jej radze. I dziś znów poruszyliśmy temat ciąży... Kiedy wyniki wszystkie będą zrobione, możemy znów się starać, czyli jakieś 2 tygodnie, miesiąc... Mama nie wykazała euforii, tylko powiedziała że powinnam z tym poczekać, że mam czas, że to bez sensu podejmować decyzje. Zrobiło się nerwowo. Powiedziałam że boli mnie że nie wykazuje pozytywnych emocji, i nagle zrozumiałam, że może ja to przerasta? Może to ponad jej siły? Kocha mnie? Może tak bardzo się boi, bardziej niż ja??
Dziś pierwszy raz spróbowałam się postawić w położeniu innej osoby niż ja w sprawie ciąży... Zrozumiałam że teściowa też pewnie się boi, że po moich stratach nie umie się cieszyć, że ma paraliż, i lek potworny kiedy wie że zajde w ciążę, bo nie chce żeby znów cos się stało... Wokół mnie są ludzie, którzy tak samo to przeżywają maja strach jak ja... to trudne, bo właśnie w ciąży wymagać od nich optymizmu, pozytywnej energii która będzie mnie stawiać do pionu...
Powiem wam że bardzo pragnę kolejnej ciąży, pragne wierzyć się wkoncu nam się uda, ale też są chwile kiedy ogarnia mnie straszny paraliż... I czuję znów ten żywy świeży ból że wydaje mi się że już nie będzie dobrze... Potem wraca nadzieja... Nie wiem czy ta huśtawka już będzie zawsze...
Nigdy nie myślałam o innych w moich ciążach... Nigdy nie zdawałam sobie sprawy że też mogą sobie nie radzić z lękiem i panika...
Odebraliśmy wyniki z poradni genetycznej nic nie wykazały... Teraz dalsze badania na krzepliwość jakieś szczegółowe, Toczeń, i takie tam różne przeciwciała... oprocz niedoczynności tarczycy, na którą choruje nikt nic nie wie... Od 3 miesięcy badania, ale nadal nic nie wiemy...