Po długim milczeniu ;)
Kochane. Tak długo nie pisałam... A tak dużo się działo...
A więc :
Byłam na konsultacji u hematologa. Co do TROMBOfilli to wszystko tylko potwierdziło co już wiedziałam od genetyka i ginekologa. Muszę uważać, obserwować swoje żyły, organizm, brać leki. W ciąży sprawa wygląda o wiele bardziej skomplikowanie. Hematolog ponoć wypisała mi końska dawkę zastrzyków... Z racji tego że jest mutacja MTHFR, wysoka Homocysteina, Trombofilia, i w wywiadzie 3 straty w tym 1 obumarcie. Dawkę Acardu też biorę jak na swoje 50 kg duża bo aż 150. Nic więcej zrobić nie mogę... Ciąża jest wysokiego ryzyka, musi być stały monitoring, łożyska, żył, tętnic, przepływy robione, dr powiedziała, że bardzo kombinowana ciąża, że dużo badań i ryzyko jest, ale podjęła się prowadzenia ciąży, choć nie miała takiej pacjentki z mutacji Trombofilia też od kilku lat.... Ale to dobry lekarz... Z mężem teraz właśnie jesteśmy w trakcie podejmowania decyzji, bierzemy pod uwagę wszystkie za i przeciw w związku z choroba, zagrożeniem....
Zobaczymy, chce być pełna nadziei. 3 lekarzy powiedziało że to nie wiarygodne, że nie miałam ani 1 epizody zakrzepowego, że choroba nie położyła mnie jeszcze w szpitalu, że urodzilam dorotke bez powikłań żadnych, że przeszłam operację przepukliny bez powikłań... Ginekolog jasno określiła że to dla niej cud.ze nie da się tego wyjaśnić... Ale dla mnie to właśnie cud.mm jestem wierząca modliłam się o pomoc Pana Boga, ochronę i wiem że czuwa... To wspaniałe że powinno być tragicznie, a a ja nie miałam żadnych objawów... Narazie nic już nie zrobie. Pogodziłam się z tą choroba... Wiem że całe życie będzie ryzykiem, walka, ale mam nadzieję w górze..m pragnę mieć jeszcze dzieci..dziecko... Bardzo, ale to 1 z najtrudniejszych decyzji..
Przeprowadziliśmy się... W 3 dni. W piątek 2 tyg temu mąż poinformował że znalazł super mieszkanie na wynajem obok swojej pracy... W niedzielę oglądaliśmy, a w poniedziałek już się przeprowadziliśmy...... I tak we wtorek już spaliśmy na 3 pokojach, z balkonem, osobna kuchnia..wspaniale..choć tak przyzwyczaiłam się do funkcjonowania na 30m, że nie umiem się chwilami odnaleźć.... Ale szczęśliwa jestem z sypialni, pięknej kuchni, balkonu... Mąż wreszcie może po pracy odpocząć zasnąć w sypialni...
Tak u nas... :) Cieszymy się każdym dniem, w środę miałam z mężem 7 rocznicę. Dziękuję Bogu za niego każdego dnia... Nie raz mnie denerwuje... Ale tylko nie raz.. ;p dużo ode mnie wymaga, ale jest wspaniałym mężem, dobrym czułym, kochającym... Naprawdę jest tym odpowiednim dla mnie...
Dorka rośnie, nie raz szaleje i trzeba ją ustawić, nie raz jest aniołem. Zależy od dnia. Kochana z niej dziwwczynka. Dużo się uczy, jest chłonna i spragniona nowych rzeczy ;) nowych umiejętności ;) teraz w ruch idzie rower. Uczymy się :)
Co do mnie to ćwiczę na pianinie codziennie wracam do nut, bo w sierpniu chce nagrać płytę z utworami swoimi, a we wrześniu chciałabym startować jako nauczyciel pianina.. dlatego codziennie ćwiczę rękę. Po rehabilitacji niestety ciągnie, przykurcze się robią sl, są dni że boli bardzo, ściąga kciuk do środka... Nie jest to ręką jak lewa niestety. Czuć mocno że po operacji z powikłaniami, nie otworze słoika, nie utrzymam czegoś dłużej.. ale nie jest źle ;) grać mogę ;)
To tyle. Pewnie mogłabym bym pisać i pisać, ale zamecze was jak nie wiem :) ściskam was i życzę wam udanych wakacji które już zaczęte ;)