Chwilowe słabości się zdarzają. Ważne, żeby nie poddawać się przy pierwszym potknięciu i wyciągać wnioski z niepowodzeń. Wiem co mówię, bo sama mam strasznie słabą wolę i nic nie potrafię zrealizować do końca :)
Ratuje mnie czasem plan minimum. Jak już naprawdę nie mam na nic siły, ochoty, chęci, to mam gdzieś w głowie, że powinnam tą jedną maleńką rzecz zrobić. Może to być coś co zajmuje 5 minut, albo coś co można robić przy okazji. Np. nie wychodzi z ćwiczeniami, to chociaż spacer... chociaż dookoła bloku. Przecież jak się już wyjdzie to i już można iść gdzieś dalej. Spacer skończyć np. u koleżanki na kawie :)
Z dietą to w ogóle katastrofa. Jak się skuszę na coś niedozwolonego, to już później odpuszczam. A to bez sensu przecież...