Ja też swego czasu popadłam w paranoję, że pewnie nie dotrwam do terminu.
Ale jakis czas temu wrzuciłam na luz i swierdziłam że co ma być to będzie a moje zamartwianie się i dodatkowy stres niczego nie zmieni. Od tamtego czasu jakos mi się polepszyło. Objawy są, codziennie coś "nowego" mnie boli, ale nie wsłuchuję się już tak w swoje ciało bo bym chyba zwariowała.
"Wogole stwierdzam ze lepiej nie wiedziec niz wiedziec" - własnie dlatego przestałam buszować po internecie,można się naczytać takich głupot że głowa mała...Będzie dobrze, już niewiele nam zostało ;)