Końcówka 37go tygodnia, a mnie coraz ciężej i coraz bardziej się dłuży... torba do szpitala spakowana, rzeczy dla mojego małego Skarba wyprane, wyprasowane, Babcie szaleją z zakupami w Polsce a mój Kochany ma sny o naszej Córeczce :)))
Najgorsze, że wraz z końcówką ciąży mam też coraz więcej dolegliwości ale nie łamiemy się i dotrwamy do końca :) Zwłaszcza jak mnie moja kochana mała istotka "masuje" (bo ciężko to już nazwać kopaniem) to moja wytrwałość się zwiększa. Uwielbiam Ją już mimo, że jeszcze Ją noszę pod sercem :)))
Nikt nie może zaprzeczyć, że jest to cudowne uczucie, nawet jak uciska na pęcherz to mimo bólu wywołuje to uśmiech na twarzy przyszłej matki- BEZCENNE :)))