W szpitalu spędziłam dwanaście pełnych dni, dziś wyszliśmy do domu, waga minus 3 kg, ale z dzidzią wszystko dobrze i nareszcie w szpitalu słyszałam serduszko maleństwa i oczywiście łezka w oku się zakręciła i nawet podczas jednego usg mi to moje dzieciątko machało rączką.
Pobyt na oddziale był dla mnie ciężki psychicznie bo w naszym powiatowym szpitalu odział ginekologiczny jest razem z położniczym i jeszcze miałam pokój niedaleko porodówki więc większość dzieci które się rodziły podczas mojego pobytu tam słyszałam i w tym ten pierwszy najważniejszy płacz, którego mi z Jaśkiem nie dane było usłyszeć, nie raz w nocy płakałam ale przetrwałam. Maleństwo rośnie, nadal biorę Luteine i mam się oszczędzać i dużo leżeć co po szpitalu jest proste bo szczerze trochę się rozleniwiłam.
A mój S pierwszy tydzień mojego leżenia tak super przyjeżdżał co chwile pisał i dzwonił aż czasem mile zaskoczona byłam a jak się zaczął drugi tydzień to jakby piorun pierdalnął w niego wiecznie jakiś problem wymyślał i wpadał na chwile raz na dwa trzy dni nawet dość ostro w ostatnie dni mu pocisłam bo już miałam go dość.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 3 z 3.
tez trzymam kciuki!