2012-12-08 22:34
|
Odpowiedzi
Oczywiście dobrze napisany plan porodu to nie lista kategorycznych życzeń tylko preferencji, które w zależności od rozwoju sytuacji mogą ulec zmianie. Uważam, że jeśli same nie będziemy mówić czego oczekujemy (nie koniecznie medycznie, ale kto by nie chciał dwóch godzin z dzidzią po porodzie?) to nikt na pewno nas o to nie zapyta. I będą np, ciąć chroniąc przed małymi pęknięciami, co jest bez sensu. PS ja konsekwencje nacięcia leczę do dziś, a minęło 10 miesięcy, a znajoma miała pęknięcie II stopnia i już po dwóch dniach nic jej nie bolało.
Słyszałam też opinie lekarzy, że rodzącym nie zależy na 2h z dzieckiem, że nie mają nic przeciwko zabieraniu dzieci, bo są wykończone. I co Wy na to? Moim zdaniem warto się odezwać, może nie od razu, ale kiedyś wreszcie coś do tych rutyniarzy lekarzy i położnych dotrze.
Pewnie zależy od szpitala ale nie napalaj się ;) Ja przed porodem tak gadałam, że sobie na to i na to nie pozwolę, że chce tak czy tak rodzić a jak co do czego przyszło to wszystko miałam w dupie byle tylko już urodzić. Nie miałam znieczulenia, bo u nas jest niedostępne. Rodziłam na łożku, choć chciałam w pozycji pionowej ale u nas nie pozwalają. Nie chciałam być nacinana - nikt mnie nie pytał, położna wzięła nożyczki i rozcięła. Chciałam mieć lewatywę - nikt mi nawet nie zaproponował a ja głupia się nie zgłosiłam bo nawet nie wiedziałam kiedy. Po porodzie byłam tylko zła na to, że mnie nawet nie poinformowali o nacięciu ale szybko mi przeszło. To co było dla mnie ważne przed porodem, w trakcie i po okazało się mało istotne. Jedyne co, to personel szpitalny powinien zrozumieć, że czasy kiedy lekarz=bóg już dawno minęły i obsługa medyczna to usługa za którą płacę. I mam prawo do szacunku i informacji, mam prawo płakać kiedy mnie boli a oni nie mają prawa na mnie krzyczeć, mam prawo wiedzieć o wszystkich zabiegach a oni nie mają prawa okazywać poirytowania moimi pytaniami.
Ja napisałam i żałuję tylko, że rodziłam w szpitalu, w którym maja takie rzeczy głęboko w d...
Oczywiście dobrze napisany plan porodu to nie lista kategorycznych życzeń tylko preferencji, które w zależności od rozwoju sytuacji mogą ulec zmianie. Uważam, że jeśli same nie będziemy mówić czego oczekujemy (nie koniecznie medycznie, ale kto by nie chciał dwóch godzin z dzidzią po porodzie?) to nikt na pewno nas o to nie zapyta. I będą np, ciąć chroniąc przed małymi pęknięciami, co jest bez sensu. PS ja konsekwencje nacięcia leczę do dziś, a minęło 10 miesięcy, a znajoma miała pęknięcie II stopnia i już po dwóch dniach nic jej nie bolało.
Słyszałam też opinie lekarzy, że rodzącym nie zależy na 2h z dzieckiem, że nie mają nic przeciwko zabieraniu dzieci, bo są wykończone. I co Wy na to? Moim zdaniem warto się odezwać, może nie od razu, ale kiedyś wreszcie coś do tych rutyniarzy lekarzy i położnych dotrze.
A propos 2 godzin z dzieckiem - bardzo chciałam, było to dla mnie ważne, ale z perspektywy czasu wyglądało to tak: byłam tak niemiłosiernie wykończona porodem (choć nie trwał długo, ale kazali mi "szybko rodzić" bo dziecku spadało tętno), że gdyby nie mąż to zasnęłabym z młodym na rękach.
Oczywiście dobrze napisany plan porodu to nie lista kategorycznych życzeń tylko preferencji, które w zależności od rozwoju sytuacji mogą ulec zmianie. Uważam, że jeśli same nie będziemy mówić czego oczekujemy (nie koniecznie medycznie, ale kto by nie chciał dwóch godzin z dzidzią po porodzie?) to nikt na pewno nas o to nie zapyta. I będą np, ciąć chroniąc przed małymi pęknięciami, co jest bez sensu. PS ja konsekwencje nacięcia leczę do dziś, a minęło 10 miesięcy, a znajoma miała pęknięcie II stopnia i już po dwóch dniach nic jej nie bolało.
Słyszałam też opinie lekarzy, że rodzącym nie zależy na 2h z dzieckiem, że nie mają nic przeciwko zabieraniu dzieci, bo są wykończone. I co Wy na to? Moim zdaniem warto się odezwać, może nie od razu, ale kiedyś wreszcie coś do tych rutyniarzy lekarzy i położnych dotrze.