Tłucze mnie chandra.Stres mnie zżera i lęk o moje dziecko.Znowu idę do szpitala w czwartek.Tym razem dostanę sterydy na rozwój płuc u dziecka.Moja gin się dziwi,bo stwierdziła,że jestem już na takiej końskiej dawce sterydów,że dzidzia jest już totalnie wysycona,no ale cóż.Kazali mi już przynieść zalecenie do cesarki od hematologa,bo przez te cholerne sterydy doszło mi jeszcze nadciśnienie ciążowe i powiedzieli,że jak mi będzie to szło do góry,albo jak płytki polecą w dół,to może być konieczność nagłego cięcia.Tak więc kupiłam mojemu maleństwu większość podstawowych rzeczy w tym tygodniu.Mąż złożył łóżeczko,przewijak.Ja wyprałam i wyprasowałam pościel i ubranka.Jak wstaję teraz z łóżka i widzę te rzeczy,to się jeszcze bardziej stresuję.Chyba ostatecznie dotarło do mnie,że zostanę mamą i to może być już bardzo niedługo.Moja gin powiedziała mi wczoraj,że muszę jeszcze jakoś przetrwać przynajmniej te 4 tygodnie,bo jak urodzę teraz,to czeka go pewnie ze dwa miesiące w inkubatorze.Tym bardziej,że waży 1000 g.A że ostatnio przy tym ciśnieniu zauważyłam,że jego aktywność bardzo spadła,to się martwię;(
Odpowiedzi
nie dosc ze dzidzi szkoda bo sie tak truje-wiadomo kazdy lek jakos dziala(ja tez ciagle na jakis dragach;/)
i Ty sie martwisz bo jest czym,nie da sie nie myslec bo to jest normalne,mam nadzieje ze dzidzia urodzi sie zdrowa i jeszcze nie teraz czas..duzo sily o zdrowka zycze .Spokojnego dnia
dużo odpoczywaj i dbaj o siebie a właściwie to o Was:)