Sprawa wygląda tak: młodego posłaliśmy do przedszkola (prywatnego, bo do publicznego jeszcze się nie kwalifikuje itd itp, a prywatne przedszkole wiąże się z opłatami i to dużymi), a ja mam takie wewnętrzne przymuszenie, aby znaleźć pracę (teraz nie pracuję, nadal studiuję zaocznie, aby chociaż trochę się dołożyć do tego przedszkola. No i dostałam kilka zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne, ale niestety musiałam wszystkie odrzucić, bo mój mąż z pracy się nie wyrwie, albo ma jakiś wyjazd gdzieś i siłą rzeczy muszę rezygnować. A w mojej profesji praca znajduje się niestety poza centrum miasta, raczej na peryferiach. Nie mam z kim młodego w tym czasie zostawić bo babcie hen hen daleko, w przedszkolu dopiero przechodzimy adaptacje więc siedzę tam od rana do popołudnia, a teraz na dodatek jeszcze chory jest.I już nie wiem co robić, czy sobie odpuścić tą pracę i się wypiąć na swoją dumę( w sumie nam starcza na opłacenie przedszkola i jeszcze coś oszczędzamy)i zaczekać aż młody porządnie wsiąknie w to przedszkole, czy może postawić na swoim i męża postawić przed faktem dokonanym i kazać mu wrócić wcześniej.
Już zła jestem i nie wiem co robić. Jak wy godzicie pracę waszą i waszych mężczyzn.
2015-05-05 15:34
|
TAGI
Brak tagów, bądź pierwsza!