Każdą histerię tłumię w zarodku.
Na moją działa np.
- Gdy zaczyna krzyczec/płakac/lamentowac z błahego powodu, to mówię zdzwiwionym tonem "Ty płaczesz?", "zachowujesz się jak mała dzidzia?", "Czy ty oszalałaś?", "A warto płakac o coś takiego?" i na końcu się śmieję - czasem działa i nawet zaczyna się sama z tego śmiac.
- Gdy zaczyna płakac, bo czegoś chce, a ja nie pozawlam, mowię Jej co mam do powiedzenia, max 2razy powtarzam, tłumaczę dokładnie dlaczego teraz lub wcale tego nie może, czym to grozi itp. i/lub zadaję np. pytania "Czy chciałbyś, żeby Cię bolała...", "A czy Ty lubisz, gdy ktoś Ciebie..." i jeśli dalej krzyczy, to już milczę, nie wdaję się w dyskusje i też to czasem wystarczy
- Gdy histeryzuje z błahego powodu lub kiedy coś chce, dokładnie wyjaśniam o co mi chodzi, dlaczego nie, po czym szybko zmieniam temat. Jak dalej o to krzyczy, to ja dalej nawijam o czym innym, np. proponuje z entuzjazmem inną zabawę czy coś ;)
- Gdy zaczyna płakac, bo czegoś chce, co ogólnie może, to mówię : "Płaczem niczego nie załatwisz. Gdy czegoś chcesz, musisz poprosic i byc miła".
- Gdy nic nie działa, mowię, że dostanie karę, np. nie obejrzy już dziś bajki (bo lubi). Raz dostała karę, za to, że chodziła wieczorem do sypialni, twierdząc, że chce spac, a szła tam skskac i dosłownie się drzec specjalnie, a nie mogłam sobie na to pozwolic, bo urodzila się druga córcia i nic innego nei skutkowało. Po dostniu kary był lament wieczorny, ale następnego dnia już była wieczorami grzeczna, szła normalnie spac ;)
Czasami jednak bywa, że nic nie działa, moja np. każe mi coś sobie podac, podczas gdy ma o wiele bliżej i w ogóle, ja mówię, że nie, to krzyczy itd. i jak jednorazowe wytłumaczenie nie działa, ani zmiana tematu, to już ją zostawiam, aż sama ochłonie.
Ale u nas nie było nigdy jakichś starsznych historii związanych z histeriami ;) zadnych bardzo ważnych powodów.