Ostatnio sama prowadziłam teoretyczną część kursu wykańczania wnętrz organizowanego przez Urząd Gminy właśnie dla bezrobotnych. Generalnie materiału jest mnóstwo a czasu jest mało, więc robisz po łebkach, żeby chociaż trochę o wszystkim powiedzieć. A druga kwestia to taka, że po pewnym czasie orientujesz się, że 90% osób na kursie w ogóle nie interesuje to o czym mówisz, czekają na przykład na darmowy obiad albo proszą, żeby szybciej skończyć. Prowadziłam kilka takich kursów. Na początku BARDZO się do nich przygotowywałam zarówno od strony merytorycznej jak i ciekawego poprowadzenia takich zajęć. Szybko dostałam kubeł zimnej wody na łeb. Organizatorów interesuje odbębnienie kursu "na sztukę", nic nie jest sprawdzane oprócz obecności;) Nie bardzo nawet zwracają uwagę na jakość prowadzenia kursu - byleby się odbył i byleby dostali kasę. Ze strony uczestników jest podobnie - byle przyjść i odpękać kolejny już kurs, bo jak się nie zgodzą to czegoś tam nie dostaną.
Podsumowując: nikogo nic nie interesuje a dla prowadzącego jest to po prostu łatwa kasa.