Rano mały do przedszkola - ja do pracy, w pracy sajgon, nerwówka, szybkie tempo, po pracy do domu jestem dopiero na 17 albo i dalej ( mąż odbiera małego z przedszkola) jak mam siłę - ugotuję, jak nie - jemy kanapki;/ wieczorem ogarnianie mieszkania, pranie, sprzątanie w biegu zabawa z dzieckiem. Kładę młodego spać - siadam do nauki i pisania pracy dyplomowej. I tak 5 dni w tygodniu. w weekendy mam nieco inaczej - rano wstaję o 7 i do 22 mnie nie ma - jestem na uczelni. Zero wolnego czasu. W dodatku bezskuteczne starania się i 2 dziecko;(
Miałam ochotę pogadać z moją mamą, żeby dodała mi siły, zmotywowała mnie. A ona tylko: "nie narzekaj, inni mają gorzej".
Czy ja serio jestem jakaś dziwna, czy wy też mamusie nie macie czasu na nic?
Odpowiedzi
Głowa do góry! :)