Wczoraj wyszłam ze szpitala. Byłam tam 3 doby.
Powód: Podejrzenie konfliktu serologicznego.
Wynik: Negatywny (dzięki Bogu) :)
Ale... co mnie martwi to oczywiście oprócz tysiąca innych różnych zagrożeń to obawa o to że te przeciwciała czyli konflikt w dalszym ciągu jest możliwy.
Mam za 14 dni zgłosić się na kontrolną wizytę w szpitalu z skontrolować obecność przeciwciał.
Mam też nadzieje że nie będę musiała iść już do szpitala, nie wcześniej jak w styczniu żeby urodzić.
Nie mówi że była to najgorsza wizyta w szpitalu jaką przeżyłam (choć jedna z najdłuższych), bo 2,5 roku temu bylam 2 doby w szpitalu z powodu poronienia na łyżeczkowaniu...
Ale jednak w domu czuje się najlepiej.
Przede wszystkim zrobili mi dokładne USG po którym okazało się że jest wszystko ok i maluszek się dobrze rozwija Choć nie było widać płci. Wody płodowe na miejscu , kanał zamknięty, macica 1 palec pod pępkiem.
Noi oczywiście 3 razy dziennie badanie tętna. Co prawda zdarzało się że pielęgniarki szukały dzidzi i miejsca w którym słychać serduszko to miałam pewność że ma się dobrze.