Tak ciężko jest mi mowić i swoich problemach rozterkach zalu... ale mam juz dosyc trzymania tego w sobie i radzenia sobie bez jakies rady innych osob. Rodzina nie wie o tym co czuje nikt...zadna nawet najlepsza kolezanka..jestescie jedyne ktorym to wszystko mowie.. bo taki wirtualny swiat pozwala mi na calkowite otwarcie sie..
Nie wiem co mam robic...kiedys pisalam ze mysle ze moj chlopak mnie kuz nie kocha... chwile potem byo calkiem dobrze..dobrze...w takim sensie ze sie nie klocilismy ale gdzies tam gleboko w sercu mam do niego duzo zalu.. te uczucia staram sie interpretowac jako ciazowe... ale coraz bardziej wydaje mi sie ze tak nie jest. Szczegol ie po zachowaniu chlopaka. Synem sie zajmuje widze ze kocha go mocno a syn jego. Widze ta milosc. Ale nie widze nie czuje milosci miedzy mna a nim... jestesmy razem ponad 6lat...przezylam z nim najwspanialsze chwile w zyciu ale i te najgorsze... zawsze wygrywaly te dobre...
Pogubilam sie strasznie....
Nie wiem co robic...
Zostac dla syna i jeszcze nie narodzonego dziecka z nim z ich ojcem a dalejczuc sie tak podle meczyc sie po to zeby dzieci mialy pelna rodzine...nie zabierac im ojca...
Czy odejsc... ale i tak nie mam pewnoscie ze bede szczesliwa..
Nikt mi nie powie co mam robic...
Juz wolalabym chyba zeby mnie zdradzil bo to dla mnie nie wybaczalne wtedy sprawa bylaby jasna....ale czy mowienie mi w zlosci ale mowienie w oczy ze mam sie wynosic nie jest gorsze....
Nie moge normalnie funkcjonowac...na dodatek to wszystko odbija sie na naszym synku... bo juz nie mowie o tym.bezbronnym malenstwie w brzuszku... wyzywam sie na nim odreagowujac zal zlosc ....
Mam to wszystko zostawic po tylu latach i odejsc....
Powiecie mi ze mam z nim pogadac ... alemy juz nie umiemy normalnie rozmawiac on sie do mnie nie odzywa....ja tez nie mam.ochoty...
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 7 z 7.
A moze byście spróbowali póśc na terapię dla par? Oczywiscie ciężko go bedzie namowić, ale musisz mu jasno i spokojnie wytlumaczyć ze to jest byc moze jedyna szansa zeby uratowac waszą RODZINĘ. Czy sa w waszym zwiazku w ogole jeszcze jakies pozytywy o ktore warto walczyć, czy tylko dziecko i wpomnienia cie przy nim trzymają?
To moze najpierw pojdz sama do psychologa, porozmawiac, chyba musisz najpierw sama dojśc do tego gdzie aktualnie jesteś, a potem wyciagać wnioski i konsekwencje.
Ciężka sprawa... znam to niestety... co prawda my jesteśmy razem 4 lata, było wiele momentów że chciałam odejść, trzymał mnie przy nim tylko fakt, że nie miałam gdzie iść. Po czasie włączyła się pewna obojętność... i jakoś wtedy trochę się polepszyło, kiedy przestałam tak przejmować się wszystkim. Postawiłam pewne sprawy jasno i nie dyskutowałam. Powiedziałam, co musi się zmienić żeby było między nami dobrze, reszta należała do niego. No i stopniowo... jest coraz lepiej. Wam też tego życzę. Może to tylko chwilowy kryzys? Zdarza się bardzo wielu parom...
Popieram agawitę. Ja też bym radziła udać się na terapię. Idź na początku sama, a psycholog sam powie Ci kiedy jest ten dobry moment, żeby przyprowadzić partnera. Musicie tylko oczywiście oboje chcieć się dogadać, bo jeśli jedna osoba walczy, a druga czeka, aż będzie już ok to to niestety nie będzie miało sensu.
Powodzenia życzę i dużo wytrwałości i spokoju, bo to teraz najważniejsze dla tej małej istotki pod Twoim serduszkiem i dla szkraba, który już jest z Wami :)