Wow, ja kiedys zniszczyłam moje pamiętniki ik nie wiem czy tego żalowac bo moze lepiej nie pamietac tego wszystkiego. Też dużo pzrezyłam, wyjechalam do Niemiec w wieku 15 lat, z rodzicami. Byłam tam w internacie, dużo się działo zwłaszcza ze byly inne czasy niż teraz.
Znalazłam swoje stare pamiętniki. Dokładniej z 2010 i 2011roku, kiedy byłam na Maksa zakochana w swoim obecnym chłopaku, kiedy chodziłam do technikum, kiedy zaszłam w pierwszą ciążę a potem poronilam, z czasu mojego buntu, problemów w domu, horroru jakiego przeżywalam. Z początku wzięłam je z rodzinnego domu żeby je spalić, lepiej żeby nikt ich nie przeczytal, a ja zaczęłam je czytać dzis....
Tam są wszystkie moje emocje, rozczarowania, łzy, smutek, czas z największego szaleństwa, bije z tych wpisów moja wielka miłość .. nie umiem tego opisać. Nie umiem już przelewać na papier tak swoich uczuć jak kiedyś.
To jest jak książka o mnie, cała historia, wspomnienia. Nie spale ich - schowam.
Piszę tam jak po poronieniu bardzo się bałam że już nigdy nie udą mi się urodzić zdrowych dzieci. A teraz.... siedzę z dwójką swoich wspanialych chlopcow i myślę..."mam, uprosilam w tym pamiętniku i myślach Boga o to".
Jak robiłam straszne nastoletnie głupoty, jak ciężko było mi pogodzić moje ogromne (teraz to widzę) uczucie że szkołą.
Przypomniało mi się wszystko o czym zapomniałam, bo może chciałam...
Ciężko mi opisać jakie dziwne uczucia towarzyszą mi po przeczytaniu tych pamiętników.
Szczerze, po tym wszystkim dziwie się sobie że jestem teraz gdzie jestem, że jestem taka osoba jak tera. I to niesamowite że z takiej małolaty wyroslam ja.
Przyznam że niektóre wpisy mnie powalają, powala mnie moja głupota ale i w pewnym sensie madrosc i rozwagą jak na ten wiek. Może dlatego jestem kim jestem, bo przezylam w życiu to wszystko.
Czytając niektóre wpisy cieszę się że jest jak jest, szkoda mi siebie kiedyś - jak kolwiek to brzmi.
Gdybym miała przeżyć ten czas swojego życia ponownie to postepowalabym inaczej, ale z drugiej strony gdybym tak zrobiła to mogłoby nie być moich dzieci.
To był czas kiedy życie nie miało dla mnie jakiejs konkretnej wartość, kiedy często miałam dola, było mi źle, czułam się beznadziejnie ze skłonnościami do samookaleczenia.
Analizując resztę życia do dziś zdałam sobie sprawę, że życie uratował mi mój straszy syn - dosłownie. Wtedy życie nabrało sensu, miałam konkretny cel w życiu. Nabralam pewności siebie, życie stało się cudowne. Dopiero wtedy, w połowie 2013 roku kiedy zaczęłam czuć go w brzuszku, że jest. A jeszcze bardziej kolorowo niedawno, po narodzinach drugiego synka.
To już w sumie nie są dla mnie pamiętniki, to coś o wiele wazniejszego. Dwa lata życia, ale w sumie jak teraz na to patrzę - najtrudniejsze lata.
Nie zdążyłam doczytać jednego do końca.
I tak jak napisałam, schowam je, są zbyt cenne, bardzo dużo uczuć i dobrych i złych wywołalo u mnie przeczytanie tej historii.
I jeszcze jedno...
Jeśli chodzi o to uczucie, o miłość do chłopaka, nie macie pojęcia (a może i macie) jak bardzo byłam zakochana. Byłam w stanie zrobić dużo, jak nie wszystko dla niego. I może dlatego jestem z nim do dziś mimo wszystko, dlatego że może i to uczucie trochę przygaslo, nadal jest tak silne jak kiedyś. Ale widzę też jak bardzo się zmienił na lepsze.
Z ilu ja rzeczy zdałam sobie sprawę dopiero dziś, dopiero po powrocie w przeszłość, bo to nie są tylko wspomnienia, to jest prawie jak realny powrót do tamtych czasów. Czarno na białym. Czytając wszystko, te wydarzenia stały mi przed oczami.
Schowam je.
Może nie powinnam wracać do przeszlosci, tym bardziej że nie była usłana różami, ale paląc czy niszcząc te pamiętniki czułabym pustkę.
Mam tylko nadzieję że nikt ich nie przeczyta.
Wtedy ktoś dowiedziały się o mnie całej prawdy, która znam tylko ja, która zabiorę ze sobą do grobu.
I tak czuję że gdzieś po drodze zgubilam wątek. Zgubilam to co czuję, co znów chciałam uwiecznić. Już chyba nie umiem.....