:) tak to z pierwszym razem jest, strach ma wielkie oczy, a podobno z kazdym nastepnym moze byc lepiej ... :)
Miś dziś się nie dał oszukać i oddciągnąć od takiej sporej górki. Skoro inne dzieci zjeżdżały to On przecież też możę...Co mnie podkusiło, aby tam iść? Hmm...może fakt, że w mieście nie ma jakoś przestrzeni do jeżdżenia na sankach. No i weszłam na tą góre z sankami i Młodym. W myślach wyobrażałam sobie jaka to będzie komedia/tragedia jak zlece w czasie wspinaczki:) No, ale się udalo. Po cichu liczyłam trochę, że to będzie dla Misia za wyskoka górka i nie spodoba Mu się zjeżdżanie. Dla mnie była stanowczo za wyska No i zjechaliśmy. Ja tu w myślach powtarzałam za Sidem Leniwcem, że zaraz zginę....a Młody się śmiał i cieszył w najlepsze....No i w taki oto sposób po wielu latach przerwy zjechałam z dużej górki na saneczkach....i żyje.