hahaha:) dobrze opisane, typowy "wampir"...w sumie moje przyjaciolka ma takie cechy, nie jest zlosliwa.ale bardzo lubi mowic o sobie i wyolbrzymia swoje problemy do kwadratu. Zeby przebic sie ze swoimi sprawami trzeba bardzo kategorycznie i od poczatku rozmowy narzucic temat, czasem mi sie nie chce i wysluchuje o jej problemach z facetami, praca itp( zawsze tych samych...) Dobrych rad, jak cos zmienic tez nie uwzglednia, wiec bez sensu w ogole cos radzic...ale mozna na niej naprawde polegac w razie W, wiec przymykam oko.;)
Wkurzyłam się, baaardzo się wkurzyłam. Całą ciążę znosiłam bardzo dobrze, raz zdarzyło mi się złapać lekką infekcję i tyle. A tu nagle, nie wiem skąd, jakieś dziadostwo się znowu do mnie przykleiło. Ale od początku.
Cały tydzień nie wychodziłam z domu ze względu na coraz częstsze "plątanie się nóg" i ociężałość. Czyli - nie narażałam się na żadne grypy itd. W sobotę odwiedził nas brat z żoną i dzieckiem. Posiedzieli, pogadali, super. Już pod koniec ich wizyty czułam się jakoś słabiej, jak by coś mnie zaczynało łapać, później całą niedzielę było dobrze, a od wczoraj jestem zawalona katarem, przez to boli mnie też gardło i głowa - jak przy przeziębieniu.
I tak myślę sobie, skąd ja to złapałam? Przecież nie wychodziłam na mróz, po domu też nie latam nago przy otwartych oknach. Nasi goście też nie byli chorzy, więc o co chodzi?!
I nagle, olśnienie - wiem! Moja bratowa. Nie przepadam za nią, jest bardzo wyciągającą energię osobą. Właściwie to nigdy nie darzyłam jej sympatią, co nie znaczy, że źle jej życzę. Nic z tych rzeczy. Po prostu nie lubię jej towarzystwa, bo potrafi człowieka swoją osobą zamęczyć. Godzinami może opowiadać o swoich problemach - raz skarży się na rwę kulszową, potem na to, że ciężko przechodzi miesiączkę, innym razem narzeka na brak pieniędzy, na to, że samochód się zepsuł, że podłoga do wymiany w mieszkaniu, że dziecko chore, że tyłek boli, że coś nie załatwione, że zupa była za słona i że olaboga jaka to ona biedna i pokrzywdzona i jak jej źle i pod górkę.
Poza tym, jest bardzo miła. Chce sięze mną przyjaźnić, często zagaduje na fejsbukach, dzwoni do mnie, szuka mojego towarzystwa. Też przez to mam jej czasem po dziurki w nosie. Przed świętami Bożego Narodzenia rok temu, była w ciąży - na zwolnieniu - a ja pracowałam na zmiany - tydzień na tydzień. W czasie, kiedy miałam wolne, codziennie przyjeżdżała do mnie rano i przesiadywała do czasu, aż brat ją odebrał wracając z pracy. Nie mogłam nawet zrobić porządków w domu, odpocząć. Nic fajnego, serio.
Teraz bratowa, ze względu na dziecko, już mnie tak często nie nawiedza. Zawsze myślałam o niej, że to w sumie miła kobieta, tylko strasznie upierdliwa i że ma dobre intencje, czasem mi było głupio, że tak bardzo za nią nie przepadam, ale teraz.... zauważyłam, że podejrzanie często jest niby nieświadomie uszczypliwa. Na przykład , kiedy mnie widzi, prawi "komplementy" - "Dobrze wyglądasz w ciąży, ale na twarzy to wyraźnie przytyłaś", "oj, zobaczysz, lada dzień strasznie spuchniesz","no, kochana, ja nie wiem, ładne te Twoje nowe buty, ale niedługo nie dasz rady ich ubrać" , "oj, ja nie wiem, jak Wy tutaj łóżeczko zmieścicie w tym pokoju", "a ta nowa szafa ładna bardzo, tylko duuża taka, sporo miejsca zajmuje", "Chcecie nazwać synka Dariusz? To jak ten dziwak z "Trudnych spraw", hi hi hi".
Doszłam do wniosku, że bratowa żeruje na mojej energii. Tak jak typowo opisywane w książkach i w internecie wampiry energetyczne. Świadomie lub nieświadomie doprowadza mnie do irytacji, połączonej ze zmęczeniem jej narzekaniem i tym samym psuje mi humor i pozbawia energii do życia. Tak mi przyszło do głowy, że przez nią teraz złapałam to "przeziębienie". Może wyssała ze mnie zdrowie ;) Trochę traktuję to z przymrużeniem oka, ale coraz częściej zastanawiam się, czy czegoś w tym jednak nie ma. I czy ona tak celowo, czy bez premedytacji? Fakt jest jeden - coś z wampira w sobie ma. Znacie podobnych ludzi? Jak sobie z nimi radzicie?
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 6 z 6.
normalnie jakbym czytała swoją historię ponieką... też nie przepadam za szwagierką. Nic mi nie zrobiła w sumie...ale wkurza mnie nieprzeciętnie jak się doktoryzuje i sprawia wrażenie wiedzącej lepiej (bo ma już dziecko...). Kiedyś się przyjaźniłyśmy, ale jakoś wszystko się zmieniło jak poszła do pracy i obrosła w piórka. Mówię, że jej brat pojedzie ze mną rodzić, a ona na to "taaa, jasne. Już widze jak S. pojedzie na porodówkę...". Innym razem mówię, że S. się zobowiązał i będzie kąpał dziecko, a ona na to "taaa...oczywiście. Zobaczymy. Mój nie kąpał to S. też nie będzie... takie sa chłopy. Dużo gada mało robi". I tak mnie wkurwi*a takim gadaniem, że postanowiłam ją unikać. Przedwczoraj mnie odwiedziła. Przyjechała z mężem i córką (chrześnicą naszą) i bardziej interesowało ją to co w TV leci, bo bez przypału sama sobie włączała to co ona chciała oglądać...chrześnica oczywiście rozpuszczona jak nie powiem co...darła się, hałasowała... a rodzice w to mi graj... niech się dziecko drze i zachowuje jak bydło. Następnego dnia leżałam z taką migreną, że nie wiedziałam jak się nazywam...coś musi być na rzeczy.
Hehe, wiem że istnieją osoby które potrafią wyssać całą energię, i raz na jakiś czas człowiek się poświęci, ale wie, że na codzień by zwariował... jednak w ciąży to my jesteśmy królewnami i jeśli coś nam nie służy mamy pełne prawo tego unikać... bo po co twoje maleństwo ma czuć twoją podświadomą irytację... co do choroby ciężko mi łączyć chorobę z czyjąś osobowością, wydaje mi sie kochana, że po prostu w ciąży jesteśmy naprawdę słabe i mało odporne i czasem wystarczy, że ktoś na rękach przyniósł nam infekcję, którą złapał z barierki na schodach kamienicy, w sklepie czy w tramwaju i już... zanim umyjesz ręce już możesz coś złapać.. i tak to jest. nie martw się... pij wodę z cytrynką i miodem, jedz czosnek, maść majerankowa do noska i dużo odpoczynku ;) będzie ok ;))
Słyszałam kiedyś o wamiprach energetycznych. Niestety są takie osoby:(
ja mam podobnie jak przyjezdza brat meza z zoną. oboje z moim Z. za nimi nie przepadamy, bo tematy do rozmowy z nimi są strasznie okrojone i jeszcze to w jaki sposób sie wypowiadają - uszy miękną.. i zawsze po ich wizycie jestem jakaś taka poddenerwowana, zirytowana i w ogóle wszystko mnie wkurza.. a jak my mamy do nich jechac to tylko odliczam minuty zeby wyjsc jak najszybciej. ostatnio nawet biore do nich wlasna wode do picia, żeby mi czegoś nie dosypali hahha