Ostatnio coraz częściej zastanawiam sie nad powrotem do Niemiec...wiele lat wyobrażałam sobie jakby to bylo wrócić do kraju, teraz zyję tutaj już 8 lat i chyba czas powiedzieć "nie lubię już Polski"...
Wiem ża nasza sytuacja dla wielu ludzi w tym kraju bylaby szczytem marzeń- mamy wlasne mieszkanie w Krakowie( ok, mieszkanie jest babci- ale obiecala że ja je dostanę), mamy oboje pracę i zarobki są jak an Polske calkiem niezłe, a jednak...wiem że za granicą moje życie nie skladało by się z ciąglej walki o byt. Mój B. pracuje tak że prawie się nie widujemy, dzisiaj miał miec wolne- znowu jest w pracy, wczoraj mu kazali przyjść. Praktycznie nie mamy wspolnych weekendow. Wielkanocy w tym roku też nie będzie- ma wolne tylko w niedziele...
Ja zostalam kierowniczką działu w zastępstwie, teraz o urlopie już też moge tylko pomarzyć- latam z wywieszonym jęzorem caly dzień i załatwiam sprawy, czasem nie mam nawet czasu żeby się wysikać. Tylko po to, żeby móc sobie wpisac do CV że kierowniczką byłam- kasę za nasze bieganie i staranie zgarnia ktoś inny- ktoś, kto jest na liście 100 najbogatszych Polakow Forbesa...Oczywiście trzeba zaakceptować, że jest się nikim i cieszyć się,że się ma na chleb:/
A urlop za granicą,( nie u dziadków DE tylko prawdziwy) nowy samochód, a nie 15-letni złom, albo glupi zakup 2 par skórzanych butow dla siebie i "męża" jednego miesiąca nadal sa luksusem. W tym miesiącu zaszalelismy i 2 razy poszliśmy na obiad do restauracji- wiem że odbije sie to an koniec m-ca na naszym portfelu.
Może jestem materialistką do kwadratu- ale chcę w końcu normalnie żyć, czas zbierać żniwo z wielu lat studiów, pracy, zagranicznych praktyk. Owszem wiem że je zbieram, bo zarabiam więcej niż przecietny Polak( nawet meżczynza :P)ale jakim kosztem- kosztem tego że od pon. do piątku jestem na nogach i poza domem ok. 12 godzin, nasze życie rodzinne praktycznie nie istnieje. A na rachunki i oplaty idzie cała jedna pensja.
Przepraszam wszystkich, który ma ten chleb naprawde czasem brakuje, za moje wygórowane aspiracje- ja też miałam w życiu takie okresy. Teraz mam taki, że chciałabym żeby nasze życie bylo czymś więcej niż pracą, pracą i walką o to żeby nie zjechać niżej. Ale na to nie ma czasu, ani wlaśnie pieniędzy- biegamy jak te chomiki w kołowrotku i tyle.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 9 z 9.
a mi sie marzy powrót do Polski , tylko jak czytam slysze takie historie jak twoje to wiem ze najwczesniej na emeryturze chyba to zrobimy :/
Lubie to ze pracuje tylko 6 godzin dziennie , a Wojtek 8 i starcza na wzsystko ... i nie jestesmy zadnymi kierownikami ;)
kamila1183
Ja mam podobne myślenie do Twojego. Teraz chcę do PL ale wiem, że jak tam pojadę to za jakiś czas będę tego żałowała. Chcę zmiany...bo nienawidzę Irlandii!!!! Dlatego albo już w grudniu albo na wiosnę za rok przenosimy się do DE właśnie. Tam są moi rodzice to też inaczej...klimat inny...większe możliwości pracy i moje dzieci pójdą do normalnej szkoły a nie z tymi Iirlandzkimi rozpuszczonymi dzieciakami. Rozumiem Cię...
Przenos sie, nawet sie nie zastanawiaj!!!!!
i odwiedzccie mnie w Hamm ,;-))
Kurde, jakoś nie potrafie sobie wyobrazic zeby JESZCZE RAZ zaczynac wszystko od zera:(
ja zaczynalam 2 razy!
Pierwszy raz majac 18 lat.
Jesli ja dalam rade to i Ty dasz!!!!
Ty masz jeszcze te plusy ze jezyk masz opanowany do perfekcji, znajomi, rodzina- reszta pomalutku jakos sie ulozy. Na stowke lepiej jak w PL.
rozumiem cie w 100 % niestety chyba wiekszość z nas jest w podobnej sytuacji ja sama sie zastanawiam czy nie uciec gdzieś ale póki co boję się ryzyka i nowości ale może kiedyś w końcu podjeme ta decyzje