Odliczam każdy tydzień, każdy dzień. Ale jednak szybko ten czas leci... Pamiętam jeszcze czerwiec, jak podejrzewałam ciążę, a tu już jutro zacznie się 18-ty tydzień :-) Brzusio rano niewielki, ale wieczorem jest już po czym pogłaskać :-) Wczoraj byliśmy u mojej najlepszej kumpeli i już mi do brzusia mówiła, głaskała, żeby potem pamiętał Maluszek, że to Ciocia :-) Czuję już moje Maleństwo w brzuszku. Takie miłe wibracje :-) Teraz czekamy z niecierpliwością na koniec września- wtedy mam wizytę, umówimy się na USG i może dowiemy sie, jakiej płci jest Nasza Kruszynka. Na razie skupiam się na tych miłych przygotowaniach - a to wózek, a to łóżeczko, kolor pokoju jaki wybrać. Odziedziczyłam 4 kartony ciuszków po Naszym Chrześniaku i już ten z najmniejszymi rozmiarkami rozpakowany w szafie :-D Wczoraj koleżanka wspominała poród i to jak Mąż do szpitala przyjechał. Powiedzieli mu, że jego Córka, to ta co tak głośno krzyczy :-D Mówił, że wszystkie Maleństwa cicho, a Julka dawała o sobie znać i że nie wiedział co począć... Oczywiście łzy też mówił, że były i mój Mąż się przyznał, że coś czuje, że też się popłacze :-) (dodam, że u Męża łezkę widziałam raz,a znamy się już hmmm... 4 latka pyknie w październiku, jak jesteśmy razem). No ja o sobie nie wspomnę, bo z natury jestem wrażliwa i szybko się wzruszam. Jak oglądam "Porodówkę" na TLC to rodzę razem z tymi kobietami, mocno zaciskam zęby i pięści, a na koniec płaczę aż poduszka mokra! Troszkę zaczęłam się martwić ostatnio, bo w piatek wpracy strasznie serce mnie zabolało- mocne ukucie 2razy, aż mnie zaparło. Ale całe szczęście szybko przeszło. Poza tym mam problemy z oddychaniem... Już za 2tygodnie podzielę się swoimi obawami z lekarzem, zobaczymy co mi powie...