Za 4 dni kończy 10 miesięcy, inna mama by pomyślała :"ale ten czas leci", a ja myślę sobie:"w końcu!!" ;
już się nie mogę doczekac aż zacznie chodzic (tak, tak bo nie raczkuje tylko nadal czołga się jak ranny żołnierz:D ale i tak opanował czołganie się do perfekcji, jest szybszy ode mnie)
no i mowic:D
bo jak na razie to tak jak syn claire, nic tylko ciagle wyje i wyje,
przewijanie graniczy z cudem, o ubieraniu go juz nie wspomne a zeby wyjsc na spacer to trzeba stoczyc z nim najpierw wielka bitwe
mój też w 10 miesiącu stanął w łóżeczku, chwiejąc się jak paralityk ;) i też do 10,5 wolał pełzać. potem zaczął raczkować, ale pełzanie mu szło lepiej, więc przestał, a potem nagle odkrył, ze raczkowanie jest fajne i zasuwa jak oszalały, nie raz zarył brodą o podłogę ;)