Ostatnio spędziliśmy z moim mężem w szpitalu ponad 5 godzin, było to w sobotę. Zaczęło się od tego, że o ok godziny 14:00 zaczęłam jak zwykle panikować, że coś musi być nie tak z dzieckiem, ponieważ od 2 dni zaobserwowałam brak ruchów małego. Nie chciałam od samego początku robić afery i postanowiłam wstrzymać się z decyzją wyprawy do szpitala, i sprawdzenia czy wszystko jest ok. Czułam sporadyczne i bardzo słabe ruchy maluszka, nie tak jak zazwyczaj, że kopał mnie tak mocno, aż cały brzuch mi się ruszał. Zawsze po posiłku i przy relaksu, jak tylko się położę na łóżko maluszek skacze sobie jak by się cieszył, a ja cieszę się razem z nim, i tatuś jego też, jak akurat jest koło nas :) A tutaj nagle od 2 dni prawie że nic, nie poczułam ani jednego tak silnego kopniaka, jak wcześniej zawsze po kilka razy dziennie je odczuwałam w sumie to minęło 1,5 dnia i postanowiłam jechać do szpitala i sprawdzić co sie dzieje. Nie wiedziałam do końca co może być powodem osłabionej aktywności mojego dziecka. Po drodze do szpitala puściły już mi nerwy. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo ważny jest dla mnie ten mały bombelek, i że jak nie daj Panie Boże cokolwiek miałoby się mu stać, ja bym chyba umarła. Jadąc tranwajem do Coombe chciałam już jak najszybciej się znaleść na miejscu Na izbie przyjęć jak tylko położna dowiedziała się, jaki jest powód mojego przyjazdu odrazu pierwsze co zrobiła to za pomocą aparatury sprawdziła czy serduszko w ogóle bije. Mój Tomek był przy tym, i co najgorsze położna przez jakąś chwilę na początku nie mogła znaleść tego serca i jego bicia. Napięcie rosło, i nagle, pik pik pik... Dzięki bogu, ale się nastraszyłam Za moment położna podłączyła mnie pod KTG i leżałam z tym głośnym aparatem przez jakieś 25 min, a ten rejestrował pracę serca mojego skabrka. Okazało się że jest w doskonałej fornie, ale nie wiadomo dlaczego nagle przestałam czuć ruchy. Kazali nam czekać na lekarza, który zeszedł po 3 godzinach, bo odbierał poród w między czasie! Lekarz przyszedł, taki baaardzo miły i spokojny murzynek, położyłam się i zrobiłmi USG. Okazało się że przyczyną baku odczuwalnych ruchów dziecka było przesunięcie się łożyska na przednią ścianę brzucha i malec kopał mnie przez cały czas, ale w łożysko, i dlatego ruchy były stłumione i mniej odczuwalne przeze mnie. Spadł nam kamień z serducha :) Wszystko jest ok :) I bardzo dobrze... :):):):):)):)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 7 z 7.
ehh... no to mieliście niezły thriller, dobrze że z happy endem...
:)
Biedna tyle musialas sie nadenerwowac, Ja tez nie wyobrazam sobie teraz zycia bez tej malej istotki co we mnie tyle czasu rosla :)
Wszystko bedzie dobrze, najwazniejsze ze lekarz stwierdzi ze z dzidzia wszytsko ok i nie ma sie juz czym martwic, zycze duzo spokoju i powodzonka :)