No i stało się. Urodziłam 28.12. 2009r. Mała nie chciała poczekać nawet do 1 stycznia. a było tak. Trafiłam na patologie ciąży, ponieważ mojemu lekarzowi nie spodobał się zapis KTG i do tego wszystkiego doplątała się gestoza, ciśnienie bardzo skoczyło. To było w drugi dzień Świąt. Po dwóch dniach pobytu w szpitalu odeszły mi wody, tzn. zaczęły się sączyć. Wystraszyłam się nie na żarty gdy nad ranem zobaczyłam na wkładce krew. Dobrze, że byłam w szpitalu. Okazało się po badaniu, że to czop śluzowy odzedł do końca. Lekarz stwierdził, że w takim razie sobie urodzimy. Na porodówce przebił mi pęcherz i odeszły wody....naprawdę dużo tego było. Podłączyli mi kroplówkę z oksytocyną. Początkowo skurcze nie były silne a potem brrr wolę nie pamiętać. Naprawdę chciałam umrzeć!!!!!! Dali mi jakiś zastrzyk przeciwbólowy po którym trochę odleciałam, jednak nie bardzo mi pomógł. Gdy rozwarcie było juz całkowite przyszedł doktor i powiedział: rodzimy.....no i urodziliśmy. Skurcze parte są również bolesne, jednak wydaje mi się, że te rozwierające szyjkę o wiele bardziej mnie bolały. Położna kazała przeć a lekarz naciskał na mój brzuch. Po drugim skurczu partym mała wyskoczyła. Dostała 10 pkt. Nie nacieli mnie ale troszkę pękłam jednak obyło się bez szwów. To wszystko dzięki położnej. Mimo, że poród odbył się bez powikłań to napewno moje ostatnie dziecko. W drugiej dobie wyszłyśmy ze szpitala. jestem przeszczęśliwa.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 15.
ja rowniez gratuluje i zycze Wam zdrowka i powodzen