Wróciłam.... :) z czego się bardzo cieszę...
Od ostatniego razu dużo się wydażyło.... Moje zapalenie oskrzeli dobiega końca- na szczęście bo już byłam wykończona tym stanem. Kaszel ustępuje a katar również.
Jesteśmy już w 31tc czyli do końca jeszcze 9 tygodni- jej ale to leci jeszcze nie dawno byłam na półmetku i już nie mogłam doczekać się końca a teraz im bliżej porodu tym bardziej bym wolała by się ten czas tak nie spieszył...
Niestety po raz kolejny wylądowałam w szpitalu tym razem trochę ze strony ginekologicznej ;/ no i astma oskrzelowa oczywiście. Okazało się że jak pojechaliśmy na badanie prenatalne trzecie które już nie jest refundowane to że mam przygniecioną prawą tętnicę maciczną prwdopodobnie przez łożysko. Na szczęście lewa nadrabia za dwie i ogólnie stan nie jest zły. Moja perełka waży już 1,600 kg waży więcej niż być powinno więc się nie martwię zbytnio. Wróciliśmy do domu w sobotę.
Poród zbliża się wielkimi krokami co mnie już martwi :( Co prawda termin mam na 2 maja ale prawdopodobnie z powodu ataków astmy będę musiała rodzić wcześniej. A jeśli tak nie będzie to w szpitalu mi powiedzieli że mam sprawdzić sobie w kalendarzu kiedy jest pełnia najbliższa do daty porodu i wtedy urodzę i podobno się to sprawdza. Wyszukałam że to przypadnie na 25 kwietnia więc jeśli faktycznie się to sprawdza to zostało mi półtora miesiąca jeszcze. BOJĘ SIĘ STRASZNIE :( Jak byłam w szpitalu i trafiłam na USG na 9 piętro na porodówkę to akurat była kobieta co rodziła, strasznie krzyczała z bólu żal mi jej było. Od razu ciśnienie mi skoczyło i nerwy się pojawiły ze strachu przed tym co mnie czeka. Uwierzcie mi po tym jak ona krzyczała przeraźliwie ja już mam dość i na samą myśl stres mnie łapie. Nocami się mi śni ten jej krzyk. Nieraz już siedzę i zaczynam płakać z przerażenia. No ale już nic nie zrobię- nie minie mnie to. Od środy zostaję sama w domu rodzice wyjeżdżają a mąż całymi dniami w pracy więc ja tu dostanę na głowę. Nie ma dnia żebym nie myślała o porodzie i tym co mnie czeka. Próbuję sobie to wyobrazić, siebie jak będę się drzeć z bólu, później to nieszczęsne 8cm rozwarcia kiedy się traci ,,panowanie nad sobą'' . Mój mąż już wie że bedzie wyzwany od najgorszych ale mimo to chce iść na poród rodzinny. PODZIWIAM GO JA BYM NA JEGO MIEJSCU NIE SZŁA...