jeszcze nie mialam okazji opisac swojego pierwszego porodu... moze dlatego ze jest co opisywac a moze dlatego ze nie mialam na to weny lub czasu ... ale dostałam natchnienia! Blog tylko dla osob o mocnych nerwach :) tak wiec termin byl na 01 czerwca 2010 (fajna data byłby jeden prezent z glowki) no ale jak mowia porod w teminie to tylko 5% kobiet ma a ja nigdy nie czułam sie tak uprzywilejowana ;) czułam ze bedzie poterminie ale łudziłam sie ze "MOZE" wydarzy sie to wczesniej wiec tydzien przed terminem zcazelismy z mezem działac czyli robic wszytsko zeby dzidzia wyszła w terminie :) (był seks, było genetalne sprztanie, godzinne spacery, ostre zarełko, nawet był carnaval w miescie dzien przed i mowie ide moze cos ruszy) !!! Mija termin.. dzien po ide na umowiona wizyte do połoznej ;) poszłam pieszo (35min) myslac ze cos moze wtedy ruszy ... połozna bada mowi ze dzidzia jest szczesliwa (nie konicznie matka) i ze jest idealnego rozmiaru ;) i ze trezba czekac ... ;/ ze wzgledu na moje spadajace płytki krwi pomiedzy spotakniami z polozna miałam tez wizyty w szpitalu gdzie moje wyniki krwi byly sytematycznie robione zeby kontrolowac moje plytki.. wiec ostania taka wizyte mialam 4 czerwca... tam sie naczekalam chyba za wszytskie czasy mnostwo ludzi .. 4 BITE GODZINY W POCZEKALNI to nie jedna by urodziła no ale nie ja ;/ w koncu doczekałam sie wyczytali moje nazwisko i ide do gabinetu gdzie lekarka mnie mowi o wywolaniu o tym ze plytki mi wzrosły ;) i ze dzis zrobi mi masaz szyjki to ja na to ok i sie zaczyna .. BOL niesamowity jakby cie ktos rozwiercał w srodku jakas druga babka trzymala mnie za reke i probowala zrelaksowac... pada pytanie czy to pierwsza ciaza? ja na to: ze tak ....po chwili bylo juz po wszytskim :) uslyszalam ze moge deliaktnie plamic i ze jestesm strasznie pozrastana i ze porod raczej nie bedzie łatwy ;( aaa i ze mam 1 cm rozwarcie .... no to mysle Pieknie! wyznaczony ternim do szpitala na wywolanie 11 czerwca! wracam do domu z dziwnym uczuciem napecia tam na dole ... pieszo zeby wiadomo co ;) lecz to uczucie pozniej minelo ... 5 czerwca wstaje rano dzien jak co dzien .. mysle sobie trzeba przestac czekac ... jak sie nic nie wydarzy to do 11 niedaleko wiec tak czy siak niedługo bede ta mama ;) zaczelam dzien jak co dzien spacer z psem sprzatanko i prasowanko (wieczorem mialam isc do sasiadow na grilla) jeszcze znajoma podjchala z AVONem do mnie i mowi: oj chyba juz niedlugo bo brzusio masz ogromny! a ja se mysle: zeby tylko brzusio! Ja cala jak ten brzuch okragła bylam) wiec koncze juz prasowanko i mowie ide zaniesc na gore poprasowane rzeczy siusiu i do sasiadow (gdzie juz bylam chwilke spozniona) biore ubranka i w polowie drogi czuje ze siku chce mnie sie bardzo bardzo wiec przyspieszam kroku i nie zdarzylam dobiec do ubiakacji a tutaj leci choc wiem ze nie sikam .....!!!!!! i leci i leci .... wiec mowie O! chyba wody ;/ i faktycznie :) nagdle pukanie do drzwi a ja mokra owinelam sie recznikiem i ide do drzwi a tam sasiad pyta sie czy ide do niech a ja na to: ja ide ale raczej do szpitala ;P ... to byla gdzina ok 18:15 dzownie do meza do pracy: miał do 20:00 parcowac zeby go powiadomic o odejsciu wod... on mowi: to co mam sie zwalniac czy co (tez byl w szoku) na to jego szef: a na co masz czekac JEDZ... ale zanim by dojechal to 40 min nimimum .. wiec mowie jedz od razu do szpitala a ja tam pojade z sasiadka! :) w szpitalu mnie bardzo milo przyjeli podlaczyli pod ktg i sparwdzili mocz i wody... w trakcie dojechal Krzysiek (maz) po zgadaniu mnie przychodzi babka i mowi tak: dzidzia ma sie ok wody sa czyste nie ma boli to wypuszczamy do domu! nie bylam zadowolona z tego wogole ...i mowie ze ja chce zostac... a ona ze w domu lepiej sie jest zrelasowac a poza tym jak zostane to i tak K. nie bedzie mogl ze mna zosatac na tym oddziale bo tam tylko do 21:00 a tak sie samemu lezy ;/ dala kartke z informacja w jakich objawach niezwlocznie oddac sie dz szpitala i wynaczyla ze pojawic sie na drugi dzien o 13:00 (jesli wsyztsko bedzie jak teraz) oki worcilismy o 21:00 zaczely sie biole od razu krzyzowe (co 15 min srednio) piersze nawet do zniesienia ;) wzielam kapiel i polozylam sie spac ... w nocy nie mogalm spac bole sie bardzo nasilały od 3:00 były juz co 6 min nad ranem juz było ciezko wiec zdecywoalismy ze jedziemy skoro sa regularne :) ok 7:00 poszlismy od razu na porodowke! tam zaczely sie liczenia skorczy badanie moczy ..itd....byly juz co 4 min po jakies 30 min przychodzi babka sprawdzic rozwarcie .. i mowi ze 0,5 cm (kurna zamiast sie rozszezac to ja sie kurcze czy ona jakas niepowazna!) i ze do domu !!!!!!!!!!!!!!!!! tlumaczyla ze dzidiza ma sie ok (gdzie puls skaral juz co nie co) i ze jeszcze dluga droga i ze oni miejsc nie maja .... oki mowie jest 8:00 a do 13:00 niedaleko dam rade wiec w domku relaksik (jesli mozna to w jaki kolwiek sposob nazwac) przed tv lecz bole robily sie nie do zniesienia pomału az czulam sie bardzo oslabiona okolo 10:00 zrobilo mnie sie cieplo wiec zbadałam temperature i maialm 37,7 wiec mowie ni H...J trzeba do szpitala i ja juz z tamtad sie nie ruszam!!!!! nawet na korytarzu bede strajowac!!!! ok 11:00 wyladowalismy w szpitalu po raz trzeci! tam te same rutynowe badania ... ktg .... puls dziecka skacze jak głupie ... przychodzi babka i mowi ze do domu!!!! Myslalam ze ja walne! i mowie NIE MA MOWY! Jestem bez wod dziecko szaleje a wy mnie [do odmu chcecie ... Nie ruszam sie i tyle! poszla po czym przychodzi lekarz ... i mowi ze juz mnie zostawia bo niepokoi ich puls i bla bla bla..... o 12:00 wiec dostalam pokoj na prodowce! tam przynali mnie (dosc fajna) Połozna ... wszytsko dzialo sie spokojnie skorcze co 4 min bolace .... i czekanie na rowoj wydarzen spacery po porodowce masaze od meza itp.... okolo 16:00 przyszla polozna i pyta sie jak moge opisac bole w skali od 0-10 wiec ja mowie no moze 7-8 .. po tym dostalam gaz :) oj jaka fajna sprawa odlot niesamowity :) i tu juz mi sie film urywal (pomiedzy skorczmi) .... o 18:00 bole sie nasiliły masakrycznie dostalam stan podgoraczkowy wiec wpuscili mi kroplowke i powiedizlei ze mam 2 cm !!!! tylko!!! potem przychodzi lekarz (tutaj znowu zabrano mnie gaz bo juz nie czailam co sie dzieje) i mowi ze musi podac mnie natybiotyk bo prawdopodobnie jest juz infekcja!!! maz nie byl co do tego przekoanany ale zgodzilsmy sie dla dobra dziecka!!! i mowia ze o 23:00 beda znowu patrezc rozwarcie.... bole nie do zniesienia (przyponialo mnie sie jak mowilam ze tamte byly 7-8 w skali ale teraz to tamte byly moze ze 2!!!) nadal tłumilam sie tym gazem zeby usmierzyc bole... nagle patrze ze cos sie dzieje wpada 2 lekarzy wielka panika o co kanam! slysze ze dzicku puls straszni spadł!!! zaczełam płakac ... polzona i maz mnie uspakaja a ja nie moglam powtrzymac płaczu! lekarz wlazyl reke do mnie do srodka nie wiem co zrobil (przekrecil małego lub cos) ale puls od razu wzrósł... :) po czym zostalam powaidomiona ze jesli to sie powtorzy to ide na CC ;/ o 23:00 przydzi lekarz bada i mowi nadal 2 cm!!! o chyba ich p...!!! jak to mozliwe ja umieram z bolu (golonie dobrze znosze bol) !!! i pada tekst ze do rana musze poczekac! a ja na ze potrzebuje pomocy !!! no oni czy chce ZZO? a ja TAAAAAAAAAAAAAAAAAK! Znieczuelnie przyszlo po godzinie! i co najlepsze przychodzi Babka zmarszczka na zmarszcze, tłuste wlosy upiete w kucyk, okulary na lancuszku i wogole wygladala jakby wlasnie z fajki i kielicha wróciła!!! i mowi ze mnie sie bedzie kuwac w kregosłup.. ja otłumiona gazem ....mowie Oczywiscie!!! i podpisalam papiery! samo wkucie bylo spoko a zaraz po nim te koszmarne bole mineły!!!! Boze!!! co to było za cudowne uczucie!!! reszte nocy juz prawie przspałam ;) 0 5:00 przyszedl lekarz i mowi ze mam 7cm :) (ale bylam happy!!!) i ze o 8:00 przyjdzie i ze jak bedzie 10 to rodze ;) o 6:00 dostalam jeszcze jedna dawke znieczzuelnia i czekanie... o 7:00 zjawia sie lekarz i mowi ze juz mamy 10 i ze rodzimy .... :0 szok bo wczesniej niz podejrzewali.... juz sie czlowiek cieszy a tutaj drzwi sie otwieraja i przychodzi ra zpolozna dochodza jakies studentki potem lekarz znowu polozna (normalnie czualm sie jak w czeskim filmie) zczelo sie przygotowywanie wszytskiego i slysze od lekarza ze rodzimy wczesniej bo puls spada i ze trezba bedzie maluzkowi pomoc wyjsc i ze bede nacinana! pokazala kleszcze ;( i ta ssawke :(:(:( (moze lepiej ze tego nie czulam bo sam dzwiek tego byl okropny!!!) po 3 parciach o 7;59 synek byl juz na siwecie (powiem ze nie wiedzielismy plci tylko podejrzewalismy) szukalam tylko jajaeczek czy sa czy moze cipeczka! mial duzego sinaka po tym ssaku (trzymal sie ponad miesiac) i sznyty po kleszczach ale te zniknely po kilku dniach :) zła wiadomsc to to ze oboje mielismy infekcje (najgorsza mały) i musielismy zostaw w szpitalu 8 dni na antybiotykach :( za to do domku wrocilismy zdrowi i szcesliwi.. i powiem tylko ze porob byl w uk i tu tez czeka mnie drugi... oby tym razem był lzejszy!!!!
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 5 z 5.
O matko, ale Cię męczyli tyle godzin. Szok normalnie. Ja myślałam że mój 17 godzinny poród który zakończył sie CC to była masakra ale widzę że u Ciebie to żadnej litoście nie mieli.
Jestem pełna podziwu.
o boziu...tyle godzin rodzic :( masakra...ja 3 razy rodziłam i wszystkie trzy porody łącznie trwały krócej niż Twój jeden :)
ale tyle dobrze,że dostałaś ZZO...potem jak widać z opisu już było ok...samego porodu i parcia tak nie przezywałaś jak skurczy...tych przy 2 cm :D
No teraz tylko życzyć aby drugi poród był o duuużo lżejszy...i przeważnie tak jest :))
Pozdrawiam
miałam podobnie..masakra..tyle ze w sąsiedztwie, w Ie ...u mnie skończyło się cesarką po tych skokach ciśnienia i mojej gorączce..juz prawie nieprzytomna z tego wszystkiego byłam i nie za bardzo jarzyłam co się dzieje..