dokladnie tak oglaa20 - zagadzam sie w 100 procentach.
Czy jestem nadopiekuncza? Ostatnio doszlam do wniosku ze chyba tak. Maly ostatnio czesto choruje. Mozna powiedziec ze raz w miesiacu dopada bo przeziebienie. Ja oczywiscie jak to matka Polka trzymam malego pod szklanym kloszem. Apteczka wkracza do akcji: goraczka wystepuje zazwyczaj przy pierwszych dniach infekcji - paracetamol, ibuprofen w ruch (potem tez bo ma dzialanie przeciwzapalne), katar i kaszel przez okolo dwa tygonie - sol, kropelki, inhalacje, odciagnie nochala, syropy na kaszel, okelpywanie i cudowanie ... cudowanie. Wizyta u lekarza oczywiscie niezbedna - lekarza oslucha i mowi OK (lekarz GP) i na wychodne prosze podawac paracetamol i duzo plynow do picia.
Moj J. nigdy nie zwracal mi uwagi na temat mojego sposobu opieki nad chorym dzieckiem. Rozpoczelam z nim temat przy okazji ostatniej infekcji. Po pierwsze dziwi sie ze trzymam malego w domu - ja na to ze w Polsce chore dzieci trzyma sie w domu a najlepiej jakby lezalo w lozku pod ciepla kolderka :) W UK dzieci z gilem po pachy lataja po placu zabaw i nikogo to nie dziwi. Na dodatek to nie sa dzieci cieplo ubrane (bez czapki, kurtki, zazwyczaj w krotkim rekawku). Po drugie stwierdzil ze nigdy nie widzial zeby ktos tak czesto sprawdzal temperature dziecku. Hmm moja mama zawsze czesto sprawdzala mi temperature gdy bylam chora, wiec dla mnie to cos normalnego. Jak to robia ludzie w UK? Wystarczy dotknac czolo dzecka, jezeli jest gorace podac cos zimnego do picia i rozebrac (nie do naga) a w ostatecznosci podac paracetamol (lol). Frida to dla nich jak sprzet z kosmosu - po co odciagac przeciez nos sam sie wyczysci. Pytam sie co Twoja mama miala w apteczce gdy byles maly? Odpowiedz prosta: paracetamol. Moj syn byl na antybiotyku raz, ale uwaga bylo to na urlopie w Polsce. W UK nigdy nie dostalby takiej recepty. Czy polski lekarz = dobry lekarz bo wypisuje recepty na wszystko? Czy moze brytyjski GP = dobry lekarz bo daje szanse tym malym organizmom walczyc z choroba bez tych wszystkich lekow?
Zostalam wychowana przez polskich lekarzy. Dla mnie choroba to leki i jeszcze raz leki wiec ciezko zrozumiec mi sposob w jaki traktuja pacjetow brytyjscy lekarze. Przyzwyczajam sie powoli. Przy ostatniej infekcji nie poszlam z malym do lekarza. Wyprobowalam sposob J. Nochal nadal odciagalam :) oklepywalam. Wychodzilam na spacery i poszlam do pracy. Maly zostal z niania. Jednego dnia gdy pojechalam po niego bawil sie w ogrodzie i podlewal kwiatki. Byl caly mokry. W mojej glowie widmo zapalenia oskrzeli i nie daj Boze cos wiecej. Chcialam cos powiedziec (wie ze maly przeziebiony) ale przemilczalam. Ku mojemu zaskoczeniu maly przeszedl ta infekcje tak samo jak poprzednie. Leki bylu mu nie potrzebne. Jego organizm obronil sie sam.
Na koniec nasuwa mi sie jedno pytanie. Czy Polscy lekarze robia z nas lekomanow? Czy chodzi tu o miliony wydawane w Polsce na leki? (ciekawostka leki w UK sa za darmo).
Kazdy pewnie bedzie mial swoj punkt widzenia ...
Dobranoc mamuski
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 17 z 17.
Bardzo ciekawe :D Z jednej strony myślę teraz sobie, że mają dobry sposób tak... chociażby dlatego, że leki nie są zdrowe dla naszego organizmu, zwłaszcza antybiotyki, a w Polsce zjada się je przy każdej okazji no nie oszukujmy się.. idzie się do rodzinnego, a ona pierwsze co robi to zapisuje antybiotyki :) Jestem w szoku, że tam są leki za darmo :D
Ja mam na mysli sposob ubierania, czyli "hartowanie" dla mnie, przyzwyczajanie organizmu. Sposob w jaki niektorzy rodzice ubieraja dzieci. Nie to, ze Ty cos napisalas ;)
Polacy zuzywaja najwiecej lekow wcałej Unii Europejskiej ...
tez mieszkam w UK nie mart wsie jesli naprawde sie cos dzieje to daja antybiotyki :)
Swoja droga w Pl miałam takiego lekarza ze nawet jak z katarem przyszlam to dawał antybiotyk ... to tez nie jest dobre i uodparnia ludzi na działanie lekarstw .
ja tam młodemu tez daje paracetamol jak ma gile pod nosem i lata bez czapki :) po podworku :) zdrowy i zyje , lepiej niz dzieci kolezanek dzieciw PL zawalone non stop tonami lekarstw ....
Ja robie mniej- wiecej tak jak Anglicy, tylko jak ma goraczke to nie wychodzimy z domu.
To zależy od lekarza. Mój nie daje antybiotyków i tak jak opisujesz podobnie jak lekarze na wyspach czeka aż organizm sam się obroni. Moje dziecko brało antybiotyk tylko w konieczności przy podejrzeniu szkarlatyny i przy bakteryjnym zapaleniu jamy ustnej. Na wirusy ogólnie antybiotyki nie są zalecane bo nie pomagają.
Jeśli dziecko nie ma gorączki to wychodzę na dwór. Tutaj też lekarz mi zawsze powtarza, aby "wietrzyć" dziecko chore.
Oj nie zawsze dziecia zahartowane są takie zdrowe :) Ja hartuje Młodego od urodzenia. Nie ma mowy o przegrzewaniu. W domu w samym podkoszulku lata. Na dwór stram sie go normalnie ubierać. A mimo wszystko choruje mi non stop. Od października mamy przerwy 2 tygoniowe między chorobami. Na wirusy żadne hartowanie nie pomoże. Wirus poprostu atakuje i już. I czy masz dobrą czy osłabioną odporność i tak Cię złapie. Możesz ewntualnie słabiej go odczuwać.