Ja też miałam taką reakcje na 2 kreseczki - bez papierosa, bo nie pale:) Ze szczęścia oczywiście:) Pozdr. i czekam na ciąg dalszy:)
Skoro ten wspaniały okres ciąży jest już za mną. mogę sobie tylko powspominać.... Ciąża była dla mnie czymś pięknym, będę wspominała ją najcieplej. Nie biorę pod uwagę chwili obecnej kiedy mam już malutką przy sobie, bo tej radości nie da się niczym zmierzyć.
Mojego męża poznałam w wieku 17, prawie 18 lat (w 2004 roku). Bardzo szybko zamieszkaliśmy razem (oczywiście nie sami, tylko z moją mamą). W 2010 wzięliśmy ślub cywilny i w poszukiwaniu lepszego jutra wyemigrowaliśmy do Niemiec. Mój mąż jest szczęśliwym posiadaczem niemieckiego obywatelstwa, więc jako jego żona mogłam podjąć legalną pracę na terenie Niemiec.
Więcej zdjęć z naszego ślubu znajdziecie za jakiś czas w galerii.
Kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem nie bawiliśmy się w wielką antykoncepcję. Stwierdziliśmy, że będzie co ma być. Jeśli zajdę w ciążę będziemy szczęśliwymi rodzicami, jeśli nie, to mamy jeszcze sporo czasu na prokreację. Jednak kiedy popracowaliśmy troszkę, wyszliśmy na prostą i stowrzyliśmy warunki do powiększenia rodziny, a dzieciątka dalej nie było, zaczęłam się obawiać...
Najpierw sama się z tym gryzłam, a w ostatnim kwartale 2011 roku podzieliłam się swoimi zmartwieniami z mężem. Akurat wyjeżdżaliśmy na urlop do Polski. Stwierdziliśmy, że może być coś nie tak z nami, skoro przez tyle lat nie dorobiliśmy się bobasa. Postanowiliśmy po powrocie do Niemiec zająć się tą sprawą i wybrać się do jakiegoś specjalisty.
Zaraz po przylocie do Polski zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. Moje piersi stały się tak wrażliwe, że nie mogłam się przytulić do męża a nawet spać. Apetyt miałam ogromny, ale to normalne, kiedy przyjeżdża się do Polski z Niemiec i wszystko wreszcie zaczyna smakować. Normalny dobry polski chleb, kiełbasa, bigos, pierogi. Ja jednak zaczęłam podejżewać, że jestem w ciąży.
Jako, że zbliżały się święta, chcieliśmy potwierdzić moje przypuszczenia i podczas kolacji wigilijnej dać prezent w postaci wieści o wnuczku. Poszliśmy do apteki, kupiliśmy test i..... Okazało się, że w ciąży nie jestem..... Za jakiś czas moja teściowa (pracownica szpitalnego laboratorium krwi) zrobiła mi badania. Ciąży nic nie wykazało. Ja jednak czułam swoje, a miesiączki dalej nie było.
Święta mineły, urlop się kończył. Ja nadal uważałam, że jestem w ciąży. Miałam bardzo ciężką pracę, więc dzień przed wylotem do Niemiec, dla upewnienia się, że dalej mogę zaiwaniać w pracy jak jakiś murzyn, zrobiłam kolejny test. I tu moje przypuszczania się potwierdziły.... Wreszcie test pokazał dwie kreski .
Nie mogłam w to uwierzyć. W głolwie mi się nie mieściło. Mąż był od razu szczęśliwy. Ja także, ale było to dla mnie takie uczucie, że nawet nie potrafię go nazwać. Zgasiam fajkę, wylałam kawę, powied\ziałam "o kurrrr...." (z radości oczywiście) i zaczęłam chodzić w kółko i przytulać męża.
Zaraz polecieliśmy do mojej mamy do pracy, żeby jej powiedzieć, że zostanie babcią. Nie udało nam się jej zaskoczyć. Moja mamuśka od razu poznała, że jestem w ciąży, więc zanim ja jej to powiedziałam, to ona się mnie o to zapytała Ehhh jak ta kobieta mnie dobrze zna .
Teściowie również byli przeszczęśliwi. Na drugi dzień już musiałam wracać do Niemiec.... Wróciłam z małą istotką w brzuszku i całą torbą ubranek ciążowych .
Co się działo w czasie mojej ciąży napiszę w następnej notce, bo ta i tak już jest za długa.
Tak więc dziękuję za uwagę i zapraszam do następnej notki
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
Aż mi się łza w oku zakręciłą :)) Szczęścia :) i zdrowia dla maleństwa :)