Jak już zdążyłam napisać w poprzedniej notce miałam bardzo ciężką pracę. Kiedy wróciłam z urlopu do pracy, od razu poinformowałam moich przełożonych, że najprawdopodobniej jestem w ciąży, ale nie mam jeszcze potwierdzenia od lekarza. Powiedizałam im to po to, żeby chociaż troszkę mnie oszczędzali. No niestety tak nie było... Wolne, aby iść do lekarza dostałam dopiero po dwóch dniach. 12 Stycznia wreszcie odwiedziłam ginekologa. Lekarz oczywiście potwierdził moją ciążę. W międzyczasie pracowałam po 17 godzin, mimo, iż mówiłam, że nie jestem w stanie. Skończyło się to małym krwawieniem. Wtedy juz miałam w głębokim poważaniu, to co zrobią z moją umową i postwiłam się. Lekarz wypisał mi zwolnienie i kazał się bardzo oszczędzać.Krwawienie wynikało z zagnieżdżania się płodu. Tego dnia po raz pierwszy zobaczyłam płód na ekranie aparatu do USG. A wyglądał on następująco:
Od tego momentu moje dziecko zaczęło nosić miano "Fasolki".
Dla bezpieczeństwa i dlatego, że ten lekarz słynął z wypisywania zakazów pracy, na następnej wizycie (24 stycznia)dostałam zakaz wykonywania pracy, aż do okresu ochronnego, w którym już nie mogłam i tak pracować. Na tej wizycie moja "Fasolka" była już nie co większa:
Przez pierwszy trymestr obchodzono się ze mną delikatniej niż z jajkiem. W sumie jedyne co robilam to siku, papu i oglądanie seriali na internecie. Nie potrafię nawet wymienić jakie oglądałam, bo tyle ich było. Te co pamiętam, to "Z archiwum X" - 9 sezonów, "Gotowe na wszystko" - 8 sezonów, "Beverly Hills 90210" - 10 sezonów, "90210" - 4 sezony, "Jezioro marzeń" - 6 sezonów, plus wiele, wiele filmów. Byłam bardzo często sama, więc co oprócz sprzątania mogłam robić. Co jakiś czas oczywiście chadzałam na spacerki, ale nie było to codziennie, mąż dużo pracował, wielkie koleżanki nie miały czasu, a samej chodzić to jakoś dziwnie mi było. Moja ciąża przypadała na upalne lato, więc czasami nawet nie dla bezpieczeństwa nie wychodziłam z domu. Jednak tyle ile było trzeba spędzałam na powietrzu.
8 Marca, czyli w Dzień Kobiet mialam kolejną wizytę u lekarza. Właśnie w ten wspaniały dzień dowiedziałam się, że moja "Fasolka" jest dziewczynką. Cudowny zbieg okoliczności. Od tego momentu moja "Fasolka" zmieniła się w Lenę. Zdjątko mojej malutkiej wyglądało następująco:
Przez całą ciążę nie było komplikacji, nawet nie miałam mdłości (wydaje mi się, że to dzięki bananom). Hormony skakały mi jak nie wiem co. Mój mąż miał ze mną ciężko. Co chwila coś mi nie pasowało, strzelałam fochy, albo buczałam. Cud, że jeszcze chociaż troszkę chce mnie oglądać.
Co prawda sytuacja nie była całkiem normalna, bo mieszkał z nami znajomy męża, który przyjechał do nas zeby troszkę zarobić i wyjść z długów. Wszystkie moje krzywe akcje były spowodowane właśnie jego obecnością. Co prawda bardzo go lubię, ale denerwował mnie w tym okresie. Tu po sobie nie sprzatał, a to wydawało mi się, że mój mąż poświęca mu więcej uwagi niż mnie (co oczywiście nie było prawdą). Wiem jednak, że tak na prawdę wszystko wyolbrzymiałam, a kumpel, który z nami mieszkał też mi dużo pomagał, chodził do sklepu, robił jedzonko i miałam z kim pogadać jak sama byłam. Jednak doceniłam to po czasie .
Kolejne zdjątko jest z 26 Kwietnia. Malutką było widać coraz wyraźniej.
W trzecim trymestrze zaczęło mi wszystko iść pod górkę. Bylam coraz większa i coraz trudniej wykonywało mi się codzienne czynności, a czas dłużył się niemiłosiernie. Wyczekiwałam 2 Września, jak zbawienia. Ustalona przez lekarza data porodu minęła, a ja dalej byłam podwójna. Zaczęłam mieć pewne obawy. Było mi ciężko. Przytyłam około 30 kg, spuchłam jak nie wiem co i nie mogłam się poruszać bez pomocy męża. A dzidzia wyglądała tak:
Lekarz na wizycie już po terminie porodu dał mi skierowanie do szpitala. Wtedy właśnie zaczął się mój szpitalny problem, o którym napiszę w następnej notce, bo jak zwykle piszę i piszę. Urodziłam 12 dni po terminie, więc mam sporo dni do opisania ...
Na koniec przedstawie wam tylko moją wage w poszczególnych etapach ciąży, aby pokazać, że nie zawsze jak kobieta tyje więcej niż pisze w książkach, coś jest nie tak.
9 tc - 56,5
14 tc - 57,8
18 tc - 61,4
21 tc - 63,3
25 tc - 68,1
29 tc - 72,6
32 tc - 74,6
34 tc - 76,9
35 tc - 77,0
38 tc - 78,5
39 tc - 82,3
40 tc + 1 - 84,6
40 tc + 3 - 84,5 - schudłam
40 tc + 5 - 84,6
Utyłam wiele a moja ciąża rozwijała się bardzo dobrze i duża waga nie znaczy, ani że dziecko będzie ogromne, ani, że matka ma zatrucie ciążowe, czy cukrzycę.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 2 z 2.
ładnie opisana ciąża. Masz szczeście, że ominęły Cie wymioty, ja miałam od 6 do 17-18 tygodnia i wesoło nie było... I banany nie maja nic do nudności więc to czyysty przypadek że ich uniknęłaś.