niby teraz się lansuje taką nazwę - samodzielne, a nie samotne macierzyństwo. no bo jak samotne, jak jest przecież dziecko? ale tak się składa, ze w tej samodzielności jest w cholerę samotności. nie zostałam porzucona, tylko w 7 miesiącu ciąży sama zakończyłam związek i wcale przez to nie było mi łatwiej. świadomość, że moje dziecko nie będzie miało taty rozrywała na pół. gdyby nie moja rodzina, to nie wiem, co by ze mną było. rodziłam z przyjaciółką, do lekarzy chodziłam z koleżanką lub najczęściej sama. niedzielne samotne spacery z wózkiem, gdy pełne rodzinki wychodziły do kościoła wywoływały łzy... wypełnianie głupiej książeczki pamiątkowej dziecka doprowadzało do rozstroju z powodu pytań dot. taty. zauważona w sklepie bluzeczka z napisem I love dad kłuła w oczy. zmęczenie nocnym wstawaniem i frustracja, że przecież nikt za mnie nie wstanie. niby człowiek sobie radził, miał pomoc z zewnątrz, ale cały czas miało się to poczucie, że brakuje tego męskiego ramienia. niby było dziecko, ale myśl, że ono wychowuje się bez taty przypominała o bólu i samotności. przymus pieprzonej samodzielności doprowadzał do drgawek. bo czym innym jest samodzielność z wyboru, a innym z konieczności. więc zaczęłam myśleć. w złej kolejności, bo najpierw o tacie dla Marcina, a dopiero potem o partnerze dla siebie. na szczęście się zreflektowałam. pamiętam, jak niektóre z was pisały mi prawie rok temu, ze kogoś jeszcze znajdę, a ja w to absolutnie nie wierzyłam... nie wiadomo, jak się los potoczy. jeszcze się rozglądam z lękiem, z której strony się coś popierdoli, bo znając mój talent do ładowania się w problemy to wielce prawdopodobne. nie jest łatwo, bo prędko nie będziemy mogli zamieszkać razem. ale póki co cieszy mnie to, co mam. jeszcze tylko wygrana w totka i będzie całkiem dobrze ;)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 9 z 9.
putka, masz chyba problem z czytaniem ze zrozumieniem, albo czytaniem do końca ;)
rika - wolałabym, zeby mnie już życie przestało wystawiać na próbę, mam jakiś limit sił i cierpliwości ;)
magda79 - dzięki, a z tą dzielnością to trochę przesadzasz ;)
Pozdrawiam!