Wszystkiego najlepszego dla Marcinka :)))
...odkąd pojawił się na świecie. rok przeogromnych, niewyobrażalnych zmian. rok, w którym moje życie nabrało zupełnie innego wymiaru. rok, który minął, jak poród... na początku dosyć boleśnie, a na koniec szczęśliwie. patrzę na fotel, w którym karmiłam go piersią w pierwszych miesiącach, i uwierzyć nie mogę, ile dziś Marcin w tym fotelu miejsca zajmuje. podobnie jak w sercu. coraz więcej, mimo że wczoraj by się mogło wydawać, że bardziej się kochać nie da, dziś okazuje się, że jeszcze więcej tej miłości pomieszczę. miłości pięknej, i trudnej zarazem. pełnej wyrzeczeń i nieprzespanych nocy, gdy chodzę nierzadko sfrustrowana i z wyczerpanym limitem cierpliwości. a potem ze zdziwieniem odkrywam wciąż na nowo w sobie pokłady sił, których bym się nie spodziewała. może jego głośny śmiech ładuje mi baterie? może to, że w ciemności gdy usypia, mojej ręki szuka po omacku? albo gdy zasypiamy razem, otula swymi rączkami mą szyję? może to, jak uważnie na mnie patrzy, nadając mi ważność istnienia w jego życiu? a może to, ze śpiacy przytula się do mnie opierając swój policzek o mój policzek... cudny moment, gdy wracam do domu, a on z okrzykiem "nana!" ciągnie babcię za sobą i biegnie w moją stronę. jeszcze troszkę, i sam będzie przybiegał, bez asekurowania :) cudowne są te momenty, gdy Bączek nabywa nowych umiejętności. gdy cieszę się razem z nim, bijąc brawo!, a on chodzi taki dumny i zadowolony z siebie. no właśnie, CHODZI!
Wszystkiego najlepszego dla Marcinka :)))
Jakie fajne to pierwsze zdjęcie :)
Wszystkiego najlepszego! Wszystkie Marciny to fajne chłopaki :))
"może to, że w ciemności gdy usypia, mojej ręki szuka po omacku? albo gdy zasypiamy razem, otula swymi rączkami mą szyję?"
I dlatego nie rozumiem, czemu niektórzy rodzice nie chcą spać ze swoimi dziećmi ;)
ps. weekend się skończył? :p
Marcin dziękuje "ciociom" za życzenia ;)
aczkolwiek - ja przez 5-6 m-cy spałam z synkiem, gdy karmiłam piersią. potem zal mi było tego spania razem, więc poszłam na kompromis - zasypiał sam, a potem gdzieś koło 3-4 nad ranem zabierałam go do siebie. usypianie w dzień wygląda tak, ze kładziemy się razem na łóżku i on zasypia, potem odkładam go do łóżeczka albo drzemię razem z nim. z jednej strony strasznie to lubię, z drugiej strony myślę, ze nie może być tak że nie uczy się samodzielności przez to, ze ja zaspokajam swoje potrzeby ;) (bliskości lub wygody). on też ma potrzebę bliskości, ale można je realizować na różne sposoby, nie kosztem tej rodzącej się samodzielności. grunt to jakiś środek w tym znaleźć.
a no coż, trzeba było pamiątkowy wpis umieścić ;)
|
i zadaj pierwsze pytanie!