Nasz Dzień :)
Komentarze: 5Tak, tak my nadal 2 w 1 :D skurczy brak...ucichły, a miałyśmy zobaczyć się szybciej lecz najwidoczniej Małej jest za dobrze w brzuszku, że wyjść nie chce. to... Czytaj dalej »
Mała śpi...a ja mam chwilę dla siebie, to opiszę co działo się u Nas.
A więc 19-09-11' umówieni na godzinę 7.30 przybyliśmy do kliniki, na początku wypełnianie papierków i zapoznanie się z nimi.
Potem migiem na trakt przygotowawczy gdzie podano Nam pierwszą kroplówkę, na początku kazali nam leżeć i czekać na skurcze...a tu nic...skurcze regularne dochodziły do 95, a ja nic nie czułam, o godz 11.00 zaczeliśmy chodzić po korytarzu i dalej nic. O 13.00 przenieśli Nas na normalną salę i mieliśmy czekać na rozkręcenie się akcji....ja cała podekscytowana nie mogłam się doczekać lecz nadaremnie...popołudnie spokojne, noc spokojna już bez skurczy i decyzja, że jutro sporóbujemy ponownie...
20-09-2011'
W nocy z 19 na 20 co chwilę ktg, nad ranem także, gdzie nic nie wskazywało na rozpoczęcie się porodu....o godzinie około 9.00 decyzja, że podajemy żel i do łóżka pod aparaturę....
razem z mężem byliśmy przekonani, że lada chwila się zacznie a tu nadal nic...skurcze regularne do 50 a ja nadal nic nie czuje.
kolejny dzień za nami a Naszej Małej nie ma z nami...wykończeni i poddenerwowani...mąż wieczorem poszedł do lekarza, i mówi, że raczej czeka Nas jutro cesarka, a więc ok nastawiamy, że rano będzie już po wszystkim....noc spokojna, dostałam zastrzyki domięśniowe na tzn rozluźnienie się i odstersowanie ( tyłek boli mnie do dzisiaj a o siniakach nie wspomnę )
21-09-11' - Nasz Dzień
Rano mąż już w szpitalu, ja nie śpię od 5.00 i czekam na decyzję...o 8.00 przychodzi lekarz i mówi podłączamy kroplówkę- byłam załamana, nastawiałam się inaczej...no ale ok...cały czas myśl, że Mała będzie już z nami z drugiej storny przerażenie, że to już może być ten dzień - dzień w którym kończy sie przygoda z brzuszkiem i żal, że już go nie będzie...
kroplówka leciała znowu do 13.00...pomimo masażu szyjki nic się nie udało rozkręcić...
godzina 15.50 dostaje wkońcu barszcz, po trzech dniach pierwsza potrawa...zjadłam trzy łyżki i wchodzi położna i pyta się czy zjadłam dużo...moja odpowiedź - nie....
a ona, że musimy robić cesarkę bo grozi zamartwica płodu( potem okazało się że miała ułożenie twarzyczkowe) i tak o 16.00 przychodzi lekarz i anestezjolog i infmormują Nas - lekkie przerażenie ale potem myśl, że wkońcu będziemy w Trójkę...
kroplówka witaminowa zleciała chyba w minutę, myślałam, że mi żyłę rozsadzi, a położna nie ma czasu musi szybko lecieć...no ok...
potem szybko na salę operacyjną, zastrzyk nie taki straszny gorzej boli przy wyciąganiu igły...nogi w sekundę zrobiły się "nie moje"...były trudności z wyciąganiem, mała była za wysoko, musieli uciskać na brzuch gdzie do dzisiaj jest cały w siniakach...
i tak 16.15 na świat przyszła Nasza Blanka dostała 10 punktów...i tak zaczęło się Nasze Wspólne Życie....Mąż spisał się dzielnie cały czas obserwował całą akcję zza szyby...podziwiam Go ( mówił, że tyle krwi i flaków to sobie nie wyobrażał) i śmiał się, że oni mnie tam molestowali a ja ciągle się uśmiechałam...
Pierwsze dwa dni w domu powitały Nas kolkami...potem przeszły, ale od trzech dni Mała strasznie ulewała po HIPP choć ja nazwałabym to wymiotowaniem( wszytsko było zalane łącznie z rożkiem i łóżkiem) i zmieniliśmy mleko na Bebilon Pepti według wskazań lekarza, jest lepiej...czekamy dalej... a i co najważniejsze wczoraj odpadł Nam pępuszek Pozdrowienia:***
Tak, tak my nadal 2 w 1 :D skurczy brak...ucichły, a miałyśmy zobaczyć się szybciej lecz najwidoczniej Małej jest za dobrze w brzuszku, że wyjść nie chce. to... Czytaj dalej »
Po ktg skurcze dalej regularne... w drodze do domu złapały mnie skurcze co 2-3 minuty trwające przeciętnie 15-25 sekund, które trzymały cała drogę czyli... Czytaj dalej »
Dzisiaj zaczynamy 39 tydzień ciąży i pierwszy wpis na blogu a więc wczoraj po wizycie w klinice i kolejnym ktg skurcze są regularne i nasilają się coraz bardziej,... Czytaj dalej »
|
i zadaj pierwsze pytanie!