Witam moje drogie. Minęły już 2 miesiące od urodzenia Saruni, co mogę powiedzieć ;] mała chowa się zdrowo, jest grzeczna, przesypia noce (2-3 x wstaje tylko jeść) obrasta w tłuszczyk jak minszelinek. Na dzień dziecka wyznaczono nam odgórnie wizytę u lekarza na szczepienie. Pierwszy w jej życiu dzień dziecka i zamiast radości to krzywdę dziecku robili... niedobrzy. Dostała szczepionkę 6in1 w jedno udo i w drugie. Mała rozdarła się w niebogłosy a ja miałam ochotę zrobić to samo, serce prawie mi pękło bo musiało ją bardzo boleć- jeszcze nigdy tak bardzo nie płakała! Jeszcze dotego musiałam ją trzymać i patrzeć na igłę czego nie znoszę... No i standardowo jak to po szczepieniu marudzi od 2 dni... pierwszą noc po szczepieniu miała troszkę temperaturki, nie chciała jeść tylko piła, no i płakała o byle co. Więc pierwsza w życiu nie przespana noc za nami. Dziś w nocy było już lepiej. Teraz też udało mi się ją uśpić i w końcu pójdę się wykąpać hehe Jak już wcześniej wspomniałam 2 miesiące minęły a jaaa... wchodzę we wszystkie dżinsowe kiecki i spodenki :D:D:D:D a ostatnio nawet kupiłam nowe w rozmiarze z przed ciąży. Strasznie się bałam tego że już na zawsze zostanę pletwalem... i że będę musiała wywalić wszystkie ulubione ciuszki :D uffff całe szczęście że to był tylko sen :) A co do mojego cudownego mężusia i jego relacji z Sarunią to wystarczy popatrzeć na zdjęcia :) tu znowu jakiś błąd... fotka jest tu-