Kurcze, jednak pojechał do Niemiec ten mój Misiek, pisałam Wam wcześniej o co chodzi na poprzednim blogu. A co najgorsze jeszcze poleciała mi krew z jakimis skrzepami (jak sądze) i mam niezłego pietra! mam nadzieje tylko że maluszek poczeka do srody rano i nie zdecyduje się wyjść..Skurcze jakieś tam są, ale nieregularne jak narazie więc to mnie ratuje. Najbardziej boję się nocy, fakt mam rodziców w domu, tylko oni nic mi nie pomogą, ani nie maja prawa jazdy, jedyne co to mogę zadzwonić po pogotowie...jeszcze została mi siostra, która mieszka 70 km ode mnie, ale już do niej dzwoniłam i mówiła, że jak coś to w godzine przybędzie i będzie mi towarzyszyła przy porodzie, hehe:) Jedyne pocieszenie... przemyśleliśmy to z moim M. i powiedziałam żeby jechał dzisiaj (miał jechac jutro wieczorem) i dlatego mu pozwoliłam. Nie miałam sumienia mu zabronić jednak, to dla niego bardzo ważny wyjazd, który nie mógł zawalić, bo zawaliłby sobie to co przez rok czasu zbudował:( wiem, wiem rodzina jest najważniejsza w takim wypadku, nie ma dyskusji, no ale wyszło jakoś tak że polubownie to rozwiązaliśmy. Kurde, ale pomimo wszystko mam takiego stracha, że ho ho! trzymajcie kciuki dziewczyny za mnie:) chyba pozostało mi zacisnąć swoje udeczka i tak do środy, hihi:) pozdrawiam!
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 4 z 4.
Ściskaj,ściskaj niech maleństwo poczeka na tatusia.
Powodzenia :)