Nasz TOLAC
21 grudnia, około 2.30 obudziły mnie skurcze. Nie mogłam już zasnąć więc wstałam, zrobiłam herbatkę, sprawdziłam zawartosc torby i liczyłam skurcze. Były co 2-5min. Około 4.30 zadzwoniłam po siostrę żeby została ze starszą córką i koło 5.30 zadzwoniłam do szpitala, i kazali przyjechać. Po telefonie skurcze się wyciszyly i były pojedyncze, no ale i tak pojechaliśmy sprawdzić, bo już byliśmy 41+3 no i czop odchodził brudny więc wolałam się upewnić. W szpitalu okazało się że szyjka miękka ale około 2.5cm długa a rozwarcie 'nawet nie 2cm'. Przenieśli mnie na obserwację i tak czekaliśmy, chodziliśmy po szpitalu, kolejne 2 ktg i wszystko ok, skurcze 2-3 na 15 min. Przez noc już bóle bardzo mocne, spałam między jednym a drugim choć łatwo nie było ;)
Rano 22go zbadał mnie lekarz, szyjka nadal 2.5cm długa, 3cm rozwarcia (więc zrobił masaż żeby ją wspomóc) skurcze 2-3 na 15 min, każdy około 60sec długi, więc lekarz zaproponował przebicie wód żeby akcja się rozkręciła. Do 16 chodziłam próbując rozbujać skurcze ale nic z tego. O 16 badanie, szyjka około 2CM długa i nieco ponad 3cm rozwarcia, no więc puszczamy wody które były brudne, tak jak podejrzewałam. O 19 skurcze trochę silniejsze szyjka 4cm więc kolejne 2h czekania. O 21 kolejne badanie, postepu brak, szyjka 2cm długa, 4cm rozwarcia, skurcze 2 na 10min, i główka pod złym kątem więc wyjscia dwa: albo 2h pod oxy coś się poprawi i czekamy dalej, albo cesarka, zależy co powie konsultant. Poryczałam się jak dziecko. Zgodził się na oxy, no więc powiedziałam że chce zzo i mogą podać. Skurcze już strasznie bolesne, korzystam z gazu ale wiele to nie daje, bo z każdym kolejnym boli bardziej, ale trzeba dotrwać aż przyjdzie anestezjolog, i tak zyskaliśmy dodatkowe 2h przed podaniem oxy. Przed 2, 23go grudnia, po tych 2h na oxy badanie. 3-4 skurcze na 10 min, długie na około 90sec każdy ale rozwarcie nadal 4cm, szyjka nadal długa, główka nadal pod złym kątem. Intuicja mi powiedziała że to już, po 2 dobach akcji czas iść na cesarke. I dobrze zrobiłam nie walcząc o więcej czasu.
Karina urodziła się przez CC, 23 grudnia, 41+5, o 2.39 z wagą 3725g. Dostała kolejno 8 a później 9 pkt z powodu trudności z oddychaniem. Pobrali krew z pempowiny żeby sprawdzić poziom tlenu i na szczęście wszystko ok. Okazało się również ze mała połknęła trochę smułki no i ma problem z trzymaniem ciepła. Ale ogólnie rzecz biorąc wszystko jest ok, i to jest najważniejsze. Fizycznie czuję się o wiele lepiej, nie boli tak, ale znów mam infekcje więc całkiem możliwe że nie wyjdziemy na święta, ale co tam ;)
Niemniej strasznie jest mi przykro że mimo brania wiesiołka od 31tc, skurczy próbnych od około 37tc i dwóch dób mocnych skurczy, mój drugi poród skończył się tak samo i z takich samych powodów co pierwszy poród.
Zuzia jest zachwycona swoją małą siostrzyczkom. Kiedy nas dziś odwiedziła zachwycała się jaka Karinka jest mała i jaką ładna, i jaki z niej mały dzidziuś i ze w końcu do nas wyszła z brzuszka, i jak ładnie pije mleczko z mamy cycuszka. A na koniec biedna popłakała się że nie może jeszcze zabrać siostrzyczki do domu. Już się nie mogę doczekać aż będziemy mogły wyjść ;)
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 10 z 13.
Gratuleję!!!
Witaj maleńka! Gratulacje dla Mamy, Taty i Starszej Siostry :-)