kobieto czytałam tego bloga jakos o 5 nad ranem dzis przez telefon w łozku łzy ciekły mi po policzkach jestes mega
Po Wizycie na Marsie czas na Kubusia.
Ciąża minęła mi idealnie, bezobjawowo, czułam się świetnie i świetnie wyglądałam.Kuba urodził się 17 marca 2009 po 20 godzinnym porodzie przez cc. Poród był ciężki i było zagrożone moje życie. Po powrocie do domu sielanka, nic nie musiałam chudnąć bo zniknęło samo, Rana zagoiła się błyskawicznie, Kuba rósł jak na drożdzach, tylko się cieszyć. tak było do 5 miesiąca, na wizycie kontrolnej pielegniarka zważyła go zmiezyła długos obwod głowki. Po czym wyszła bez słowa i weszla do gabinetu lekarza. Lekarz po jakimś czasie zaprosił mnie na rozmowę. Powiedział że główka Kuby urosła o 4 cm w ciągu miesiąca a to stanowczo za dużo, że podejrzewa wodogłowie i wysłał na badania do stolicy. Wodogłowie pomyślałam? Kuzyn mojego kolegi zmarł jak miał rok z powodu wodogłowia. Po dwóch tygodniach bylismy na wszystkich badaniach. Po kilku dniach wezwali nas ponownie. Nie powiedzieli po co, kiedy weszlismy do szpitala na oddziale czekało już łóżko i ta pieprzona opaska na rączkę. Powiedzieli że musza otworzyc jego głowę bo jest tam jakiś zator, dali stos dokumentów do podpisania i kazali czekac.Zabrali go na prześwietlenie sprawdzali czy nie ma żadnych złamań. i fotografowali go całego kawałek po kawałku nagiego. Dlaczego? Zastanawiałam się wtedy... Nigdy nie zapomnę tych jego zasypiających oczu po podaniu narkozy. 5 godzin później lekarz wezwał nas do gabinetu , powiedział że było krwawienie w mózgu. Że on nie wie dlaczego do niego doszło i czy my wiemy? Czułam się skołowana...dlaczego on mnie o to pyta? POwiedział że w większości przypadków do krwawienia w mózgu dochodzi gdy rodzice potrząsają dzieckiem że jest to znęcanie się i że musi wezwac policję. Powiedział że o nic nas nie oskarża ale że takie są procedury. Przyjechali procownicy wewnątrz państwowej organizacji opieki nad dziećmi i policja. Policja wyprowadziła osobno mnie i R. Zadawali mnóstwo pytań... Wszystkie absurdalne. po 5 godzinach przesłuchania przywieźli mnie do szpitala Kuba spał. Następnego dnia spotanie z urzędnikami ochrony praw dziecka. Pani pytała o sytuację w rodzinie itp. Po tygodniu Kuba czul sie dobrze i teoretycznie moglismy wrócić do domu. Tylko teoretycznie. Urzędnicy powiedzieli nam że Wszczęte jest postępowanie i oni musza zabrac Kubę, albo się na to zgodzę i będę mogła go widywać albo zrobią to siłą. Zgodziłam sie bo wiedzialam że nic mu nie zrobilismy i że to napewno zaraz się zakończy, że jeszcze będą nas przepraszać. Kuby nie widzeliśmy tyydzień. Nie miałam pojęcia gdzie jest, kto się nim opiekuje, jak się czuje. Byłam jak w amoku. Świat dla mnie sie skończył. Po tygodniu nie poznałam mojego dziecka, nie wyglądał jak on przytył 1,5 kg, nie miał juz na sobie naszych ubranek, nasz fotelik też nam oddały, tak jak butelki i zabawki. Widzenia były 2 razy w tygodniu w mieście oddalonym o 60 km. Od 8 do 10. Mąż niemal został zwolniony z pracy bo tyle dni opuszczał, ja musiałam z niej calkiem zrezygnować. Spotkania odbywały się w piwnicy ciemnej i zatęchłej w kościele babtystycznym. Protesty jakie protesty? usłyszalam że albo się zgadzam albo nie mam prawa widzieć dziecka. Kosulat! tak konsulat pomagał ale nic nie mógł zrobic takie prawo na Islandii. Kubę przez kolejne miesiące wychowywały dwie lesbijki. Masa przesłuchań na policji, spotkań z urzędnikami, artykuły w gazetach, telewizja, nikt nam nie wierzył. Konsul powiedział jasno w tym kraju zabrano wile polskich dzieci bo to "czysty materiał genetyczny" Brońcie swojej skóry. Najgorsze były pierwsze święta, nie pozwolono nam się z nim zobaczyć. Nie wytrzymałam, byłam na skraju załamania, nie liczylo się dla mnie nic. Po świetach urzędnicy stwierdzili że w większości przypadków to mężczyzna znęca się nad dzieckiem więc zabronili mojemu R. na kontakty z Kubą. Później zagrozili że jeśli ja nie zerwę z nim kontaktów to mi też ogranicza kontakty z Kubą do jednej godz tygodniowo. Nie wytrzymałam R. i Kuba to było jedyne co mialam. Złozyłam pozew do sądu przeciwko Urzędowi od ochrony praw dziecka. Wszyscy byli w szoku w islandii nikt z nimi nie wygrał. Nigdy nikt nawet nie odważył się na taki krok. Adwokat przez długi czas prosil mnie żebym tego nie robiła. Do czasu rozprawy nie widzieliśmy Kuby Przed sądem zeznawałam przez 3 goddziny. Zeznawali lekarze, Urzędnicy, sąsiedzi, połozna, pielęgniarka środowiskowa. Nikt poza połozną i pielęgniarką środowiskową nie był po mojej stronie. Wyrok mniał byc po tygodniu. Pojechałam z adwokatem. Pocieszał mnie całą drogę. on wiedział że przegramy. Wyrok sądu był jednoznaczny.... Każde działanie, ruch, decyzja Urzędu do ochrony praw dziecka była niezgodna z prawem. Działania policji bezprawne, zachowanie opiekunek lesbijek - bezprawne. Sąd nakazał wydac dziecko. Nie cieszyłam się, nie uśmiechałam, nic nie mówiłam, stałam a łzy ciekły mi po policzkach. Nie wiem jak długo tam stałam, przyszła jakas kobieta i powiedziała że muszę wyjść bo ona musi sprzątnąć bo zamykają sąd. Wyszłam.... Adwokat czekał w aucie był zajęty wydzwanianiem i świętowaniem zwycięstwa aby dostrzec moją nieobecność. Następnego dnia pojechaliśmy odebrac Kubę, Nie dowiedziałam się nic o stanie zdrowia, o diecie. Nie wiedzialam tak naprawdę nic o moim dziecku. Później jeszcze były próby odebrania mi Kuby zagrozili że jeśli nie zrzeknę się praw do opieki to złożą alelację do sądu. Złozyli.... Sąd miał miesiąc na decyzję. W tym czasie naloty do domu zrywanie dziecka ze spanie żeby sprawdzić czy nie ma żadnych śladów na ciele itp. O wszystkim powiadomiliśmy sąd przed wydaniem wyroku. Sąd podtrzymał poprzednią decyzję. Przyszedł czas na odpoczynek. ulga ta cholerna ulga... To było to co mnie ogarniało. Moje dziecko wróciło do domu.
Tu kuba tuż przed pamiętną wizytą u lekarza.
tu ma 3 dni po powrocie ze szpitala
Tu tuż po powrocie do domu. Po 5 miesiącach rozłąki.
Komentarze
Wyświetlono: 11 - 16 z 16.
Brak mi słów. Napiszę tylko SZACUN ! :*
eh.... Ja myslę że każda z was zrobiłaby dokładnie to samo :)
az mi trudno uwierzyc w to wszystko,matko bosko,zabrac rodzicom dziecko zeby trzymac gdzies w piwnicy i z dwiema lesbijkami,w głowie mi sie nie miesci,mnie by chyba w psychiatryku zamkneli,chyba nie mogla bym tam zyc,chociazby przez wspomnienia..mimo tego zy wy nic zlego nie zrobiliscie,a tu drugie i trzecie dziecko,,jak dobrze ze im sie sprzeciwilas i ze wszystko sie dobrze skonczylo.
wczoraj bylam z moja u lekarza,pisalam ostatnio ze ma jakis guzek o sinym kolorze,nie dawalo mi to spokoju wiec zadzwonilam,po pierwszych minutak Pani oznajmila ze jest full,ale zapytala co dolega dziecku,powiedzialam ze ma siniaka a pod nim gulke,zadzwonila zaraz druga oburzona skad dziecko ma siniaka??powiedzialam ze nie wiem dlatego chcialam zeby lekarz to zobaczyl,oddzwonil lekarz i kazal przyjsc za 30min
na szczescie to tylko żyla:)
Najgorsze jest to że ja do tej pory nie wiem co było przyczyną tego że w mózgu była krew. A to sprawia że kazda chwila z Zuzą, mycie, przewijanie, podnoszenie niesie za sobą pytanie czy napewno robie to tak jak należy, bo na Kube przecież też uważałam.
Chory świat, co można wiecej powiedzieć. Normalny człowiek mógłby po takim czymś zwariować i nigdy nie dojść do siebie, współczuję.