mądrej kobitki to i dobrze posłuchać.... Od twojego 4 akapitu mogłabym zrobić kopij wklej i dac na swój blog bo czułam sie dokłądnie tak jak ty.... jeszcze czasem dopada mnie taka rozpacz że nie dałam dziecku tego co najlepsze i wszyscy uważają że nie potrafię nawet zając sie dobrze swoim dzieckiem.... ale ogólnie mam to w dupie
Co jakiś czas zewsząd atakują mnie teksty na temat lobby producentów mleka modyfikowanego. Mówią one o tym, jak to ci bezduszni producenci wciskają to strasznie niezdrowe mleko biednym kobietom w ciąży i tym zaraz po porodzie.
Serio?
Ani razu nie spotkałam się z tym, aby ktoś wciskał mi mleko modyfikowane i wmawiał, że będzie ono dobre dla mojego dziecka. Poza tym spójrzcie na promocje w sklepach – promocje na mleka zaczynają się od mlek następnych. Nikt nie daje mleka początkowego w promocyjnych cenach. Ministerstwo Zdrowia zabrania „prowadzenia działalności promocyjnej zachęcającej do nabycia preparatów do początkowego żywienia niemowląt i przedmiotów służących do karmienia niemowląt, takiej jak rozdawanie próbek, specjalne wystawy, kupony rabatowe, premie, specjalne wyprzedaże i sprzedaż wiązana”. Więcej TU
Podobno w paczkach ze szpitala dostać można próbki mleka. Nie wiem, ja nie dostałam. Dostałam za to masę różnego rodzaju ulotek, w których gloryfikowane było karmienie piersią. W większości były to ulotki wydane przez producentów mleka modyfikowanego, ale wszędzie było napisane, że karmienie piersią jest najlepsze dla dziecka. Może przekazy podprogowe na mnie nie działają, nie wiem. Sama szukałam w tych ulotkach informacji o tym, w jakiej pozycji karmić butelką, jaki wybrać smoczek, jakie powinny być przerwy między karmieniami, czy i czym dopajać dziecko. I nic Nie było niczego na ten temat! Radź sobie butelkowa matko sama. Musiałam przeszukiwać internet, kontaktować się ze znajomymi. Nawet gdybym dostała tę próbkę mleka, to czy ochoczo podałabym ją dziecku nie sprawdzając jej składu, nie porównując z innymi mlekami? Nie. Nie wyobrażam sobie dać dziecku (noworodkowi!) pierwszego lepszego produktu, który ktoś dał mi za darmo. Kobiety naprawdę mają swój rozum. Jakie lobby, jakie promowanie mm? Nie rozumiem całej tej histerii. Uważam, że „lobby” matek karmiących jest znacznie skuteczniejsze niż producentów mleka modyfikowanego. Przynajmniej raz w tygodniu przypadkiem natrafiam na tekst o mleku modyfikowanym – o tym, jakie to zło i jakie złe są kobiety, które nie karmią piersią. Kiedyś się tym przejmowałam.
Teraz trochę prywaty. Pewnie nie powinnam się tłumaczyć, ale ślepo wierzę, że po zapoznaniu się z moim przykładem niektórzy najpierw pomyślą, zanim się odezwą.
Od dawna przywiązuję wagę do tego, jak się odżywiamy. W ciąży uważałam na wszystko, co jem. Jadłam „dla dwojga”. Chciałam być świadomą matką. Chciałam jak najlepiej dla mojego dziecka. Planowałam poród naturalny, bo tak najzdrowiej. Myślałam, że karmić będę tylko piersią, bo przecież mm to zło. Życie szybko to zweryfikowało. Okazało się, że nie urodzę naturalnie. W 32 tyg. ciąży pojawił się kolejny problem – rozwarcie, skurcze. Ciąża na podtrzymaniu. Kiedy w 36 tyg. miałam odstawić leki, bałam się ruszać. Tak bardzo chciałam, żeby Jaśko posiedział jeszcze w brzuchu. Bo tak będzie dla niego najlepiej, najnaturalniej. Nie udało się. Po 3 dniach był już na świecie. Nie będę rozpisywała się, w jaki sposób walczyłam o karmienie piersią, bo nie w tym rzecz. Po prawie miesiącu skapitulowałam. Nie było to łatwe. Było wręcz cholernie trudne.
Jednym z pierwszych pytań, jakie zadawali mi znajomi, rodzina, lekarze, było to, czy karmię piersią. Jeden z pediatrów po mojej odpowiedzi określił mnie „matką do kitu”. Jak się wtedy czułam? Nie dość, że nie donosiłam ciąży, nie urodziłam naturalnie, to jeszcze cycki nie podołały. Miałam wrażenie, że wszyscy współczują mojemu dziecku. Pokarało go niepełnowymiarową matką.
Codziennie musiałam się mierzyć z tym nieustającym uczuciem, kiedy to temu małemu człowiekowi, który jest dla mnie najważniejszy na świecie, nie mogę dać tego, czego potrzebuje. Tego, co może mu dać tak naprawdę większość kobiet. Postawcie się w tej sytuacji. Może i jestem durna. Może, a raczej na pewno za bardzo się tym przejmowałam. Ale jednak lobby cyckowe na mnie zadziałało. Wpoiło mi, że mleko matki jest jedynym słusznym pokarmem dla noworodka. Czy to naprawdę o to chodzi? Wiem jednak, że w swym szaleństwie nie byłam sama. Wiele moich znajomych miało podobne doświadczenia.
Co do tego, że mleko mamy jest najlepszym, najzdrowszym pokarmem dla dziecka, nie ma żadnych wątpliwości. Dziecko buduje z matką niepowtarzalną więź itp., itd… Ale czy matki, które nie karmią, muszą chować głowę w piasek? Musi ich dopadać baby blues, który nie jest spowodowany przez baby, a przez wszystkich „życzliwych”? To, czy matka karmi mm, bo tak chciała, czy nie miała wyboru, też nie powinno nikogo interesować. Uszanujcie czyjąś decyzję. Zastanówcie się, zanim zaatakujecie. Proszę bardzo – piszcie o zaletach karmienia piersią, ale nie krytykujcie innych metod. Nie atakujcie tekstów o karmieniu mm. One są bardzo potrzebne i jest ich stanowczo za mało. Lekarze również nie mają odpowiedniej wiedzy w tym zakresie.
Coraz świadomiej podchodzimy do problemów z zajściem w ciążę. Staramy się nie pytać znajomych o ich starania się o dziecko. Bo może próbują, może się leczą. Przestaliśmy zaglądać ludziom do łóżek. Dlaczego więc nadal interesujemy się cudzymi cyckami? Szanujmy innych – ich wybory, czy też nie wybory. Pomyślmy, zanim zaatakujemy.
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 8 z 8.
Rzadko komentuje bloga, ale tym razem zrobię wyjątek, bo na prawdę napisałaś to pieknie:) Miałam ten sam problem z karmieniem. Walczyłam 6 mcy, "bo powinnaś karmić piersią", byłam tak osaczona, że miałam dość wszystkiego. Jak na innym forum napisałam swoje wątpliwości co do karmienia naturalnego to zostałam zrównana z ziemią. Każdy uważa, ze cycki ma się w jednym celu... no ewentualnie dwóch - dla dziecka i dla partnera... to jakiś obłęd. Dziecko alergiczne, więc w pewnym momencie wylądowałam na samych waflach ryżowych:( Dopiero po odstawieniu dziecka od piersi zaczęłam żyć, cieszyć się macierzyństwem i swoim dzieckiem. Moje dziecko zaczęło normalnie przybierać na wadze i było dużo spokojniejsze. Z opiniami lekarzy spotkałam się różnymi. Nigdy nie jest tak, ze coś jest czarne lub białe niestety:(
Świetnie to napisałaś
Nie potrafię zrozumiec , czemu tyle kobiet mierzy milośc do dziecka , rodzicielską czy swoja wartośc jako kobiety liczbą szwów na cipie , długoscia porodu waginalnego ( im dłuzszy i bardziej bolesny tym lepszy ) oraz długoscia karmienai piersią ;)
Mnie też nikt nie wciskał. Raczej spotkałam się z naciskiem na karmienie piersią. Może dlatego mam taki żal, że się nie udało.
roslina, jak przykładam wojtka do piersi to czuję "takie coś", coś wyjątkowego. Jest mi ciepło, błogo i nie mam ochoty nic robić tylko patrzeć jak usypia. Jak podaję butlę to po prostu kolejna czynność...Nie do porównania.
Roślina Też tego nie ogarniam. Znam wiele kobiet, które w ciąży nie bardzo o siebie dbały - 2 litry coli dziennie, non stop fast food... ale jak poród to tylko naturalnie i obowiązkowe karmienie piersią. Dla mnie to jakaś dwuznaczność:)
Roślina
Blog dnia, dosadnie napisane, mądrze, z klasą. Przerabiałam to dwa razy, pierwszy raz 16 lat temu. Karmię mm bo chcę, bo tak mi wygodniej, bo teraz mam uśmiechnięte dziecko a na piersi wciąż płacz i kolki. Kolki przeszły w dniu podania mm i herbatki koperkowej. Nie przemawia do mnie argument, że dzieci na mm chorują, moja córka 3 razy brała tylko antybiotyk w życiu, ma pawie 16 lat. Milana karmiłam ponad miesiąc, dla mnie koszmar jeżeli chodzi o karmienie w miejscu publicznym chociaż doskonale wiem, że jak ktoś będzie chciał popatrzeć na cycki zobaczy sobie ładniejsze oglądając świerszczyki. Koszmar z mokrymi bluzkami i tymi cholernymi stanikami do karmienia. Dla karmienie piersią jest do bani. Ja wiem, że karmienie nie jest wyznacznikiem bycia dobrej matki. Czasem myślę, że te krytykujące dziewczyny i kobiety robią to z zazdrości bo z jakiegoś powodu muszą karmić piersią, wiecie według zasady: " dlaczego ktoś ma mieć lepiej niż ja?"