Wczoraj poprałam ciuszki, które dostałam pod koniec maja od mojej mamy i które trzymałam w sofie. Odplamiłam, dzisiaj kończę ostatnią turę (było 5 reklamówek). Miałam też zapał do pracy, a że dzień wcześniej posprzątałam z narzeczoym ładnie mieszkanie, to zaczęłam prasować zdobyte wcześniej ubranka które od dawna w komodziepoprane czekały na swoją kolej, rozczulając się przy tym niemiłosiernie, bo takie to maleństwa, do tego przy prasowaniu uwydatniały swój świeżutki zapach.
Później miałam wizytę u lekarza, tyle co mi powiedział, to to że dziecko prawidłowo się rozwija, jest zdrowe, płeć dalej niepotwierdzona, bo leży poziomo, pupcią do dołu, nogi złączone i lekarz śmieje się, że nic nie poradzi, że dziecko wstydliwe i będę miała niespodziankę. Do tego waży już prawie 1,5 kg, przybrała 0,5 kg w ciągu 3 tygodni, aż się nadziwić nie mogłam.
Dziś rano koło 6 luby mnie przebudził jak wychodził do pracy. Troszkę się cieszę, bo mam weekend na swoje przemyślenia. W każdym razie jak wyszedł to dalej poszłam spać. O 10:30 obudziłam się przestraszona bo mój brzuch tak intensywnie podskoczył, nigdy tak jeszcze nie miałam. To nie były kopniaki, bo ma nóżki na górze, mała zapewniła mi 10 powtórzeń tej atrakcji, stwierdziłam, że musi być głodna i specjalnie mnie budzi;)
Czeka mnie ciężki tydzień. Dziś będę się uczyć na mase zaliczeń i egzaminów. Tak jakoś nagromadziło mi się z dwóch kierunków. Ale trzeba się spiąć, poświęcić, a już w lipcu będę mogła się psychicznie nastawiać do przyszłego macierzyństwa nie martwiąc się o jakieś niezałatwione sprawy ze szkoły. W pt zaczynam szkołę rodzenia, jestem ciekawa jak będą wyglądały zajęcia.
Życze miłego weekendu