No to już minęło 40dni od 1 dnia ostatniej @i na razie cisza, @ nie ma i nie ma, w końcu dzisiaj rano zrobilam test, wyszedł... negatywny ufff.
Gdyby wyszedł pozytywny, to chyba bym padła na miejscu, bo akurat jestem w trakcie ,,kryzysu macierzyńskiego". Chyba jakieś apogeum zmęczenia mnie dopadło i resztki cierpliwości pozostały.
Ale tak czy siak musze się zerejestrowac do gina i zająć się sprawa mojej nadżerki, bo nie mialam kiedy i jak się wybrac, najwyższa pora zobaczyć czy wsz. OK. i podjąć jakąś decyzję.
A ogólnie u nas...
to oprócz chyba 5-6 pobudek w nocy na cycy i na butle (1 raz), to czuję się świetnie hehe :D
dalej nie ma tego piatego zabka, widać zarys, ale sie nie przebił potworek;
rozważam, czy moje dziecię nie przechodzi przypadkiem skoku rozwojowego... bo od kilku tygodni naprawdę zachowuje się inaczej, marudzi, szybko się nudzi zabawą, kaprysi przy jedzeniu, choć za wczoraj mega muszę ją pochwalić, bo zaczęła więcej jeść, może nie tyle jeszcze, co powinna, ale widać progres :D nie naciskam, proponuje i obserwuję, a i tak w pon. czeka nas morfologia - będą kłuć biedactwo i panel pokamrowy testów alergicznych, jakos to przeżyjemy ://
jeszcze tylko do jutra same, potem odpoczne może trochę, wróci mąż... pozałatwiam sprawy... troszkę się uzbierało tego...
a najbardziej marzę o tych kilku rzeczach:
- cała przespana noc (albo chociąż 6 godizn ciagiem)
- w spokoju przeczytać książkę od a do z, nie na raty
- wyjechac gdzies na kilka dni w spokojne miejsce np. w góry (z tym czekamy do wiosny).