Myśle ze chyba większośc ludzi ma takie problemy, moj związek tez bardzo się zmienił jak jest dziecko i mam wrazenie że nic juz się nie da zrobic zeby bylo inaczej/ lepiej. Mam dobrą pracę i zarobki wszystko jest ok, a ja i tak często czuję się jakbym byla kompletnie do niczego...
i to wesołego, takiego nastrojowego niepodległościowego,a może nawet juz przedmikołajkowego lub przedświtecznego w takie podnioslej patetycznej formie, ale.... mimo że nie jestem skazana na tułaczke, mam dach nad glowa i zyję we względnie bezpiecznym miejscu niestety tkwię jak w pajęczej sieci w natłoku problemów, może dla niektórych błahych, niezrozumiałych, dla mnie istotnych...
sama nie wiem od czego zacząć, tak rzadko dodaje tu wpisy chyba w momentach, jak już czuję, że eksploduję a dziś wyjątkowo - tak jakos mi wsyzstko obojętne, taka znieczulona jetsem chyba tym wsyztskim co od prawie 2 lat mnie spotyka/spotkalo.... zmiana trybu, rytmu życia, zmiana relacji partnerskich, pjawienie się dziekca i jej dorastanie, obecnie 19 mies, prawie razem jako Rodzina, ale z wieloma trudami, przeszkodmai, zgrzytami...
ostanio tak sobie iedzę i mysle, czy ja w ogóle wierze w Miłość; jak batrdzo odalilismy sie, jak nagle dziecko zajęło jego miejsc,a jakw iele błędów popelniłam, ciesze się ze to dostrzegam ze to widze, ze wiem, ze trzeba pracowac nad tym, poskromic nerwy, krzyk, złośc, agresje, poskromic siebie swoje JA okrutne zmeczone, nieszczesliwe Ja,
rozdrazniona, zła, zmecozna zona to na epwno niefajny obrazek;
wiem, ze powinnam uwierzyc w siebie, pokochac siebie, swoja nowa siebie, zaakceptowac pociążowe ciało (bardzo zmeinione), polubić siebie, a powinno wtedy pójśc łatwiej;
pomalutku wyczuwam nastrój świąteczny i przestaję już drążyć temat czy ta milosc miedyz nami jest czy nie, rodzicielska na penwo,a el partneska nie wiem..
oddam się nastrojowi swiat to moze mina moje dołki, może pojawi się Nadzieja, Miłość, Radość;
chwile sa tak ulotne i choć wiem i powtrzam sobie na codzien i staram się pracować nad sobą to ciaglę wracam do pktu wyjścia....
obciążająca praca,dom na głowie, stale rosnące wydatki i potrzeby, swiadomość soich ulomności i niesteuy częsot uswiadam sobie że jestem beznadziejna, nieudana, ze takw iele wiele wiele jeszcze do zrobienia, porpawienia,.,,
Komentarze
Wyświetlono: 1 - 4 z 4.
hmmm tak a jak porównuję okres sprxed dziecka ten po to jakby zupełnie 2 różne światy i łudze się, że im wieksze dziecko tym łatwiej będzie nam się gdzie sywrwac, pobyc sam na sam...co sie z nami stało, gdzie to wszytsko ulotniło sie, co było tak fascynujace, tak silne, tak neismaowicie piękne, czy razem z moja uroda przeminęło ehhhh
Kajstusia po części zgadzam się z księżniczką.
Mąż też musi czuć się kochany, najważniejszy dla Ciebie. Wtedy i on zmieni podejście, Wasze relacje się poprawią :)
Musisz dzielić obowiązki mamy, kobiety pracującej i żony. To jest ciężkie napewno, ale dasz radę. Niedługo święta. Bądźcie razem, poświęć czas rodzinie. Bez rozmów o pracy, o prolemach, o tym co trzeba jeszcze zrobić, o czym pamiętać itp.
Macie rację dziewczyny, spojrzałam na to teraz z innej strony, tak to wygąda właśnie, oj dużo rpacy przede mna, ojjj