40 tydzień wskoczył. Historia mojej ciąży ;)
Na początku 25 wześnia była 2 rocznica naszego związku, i wtedy padło magiczne pytanie mojego Miśka "Kochanie mamy mieszkanie, kotka i pieska, może cas na dzidziusia?" 4 tygodnie później na teście zobaczyłam 2 kreseczki, na kolejnym również...
Najpierw powiadomiłam telefonicznie mojego Piotrusia, który powiedział tylko tyle "Nie gadaj" i sie rozłączył:) po kilku minutach zadzwonił i powiedział, że nie może powstrzymac uśmiechu.
Potem zadzwoniłam do przyjaciółki, która powiedziała mi tylko że wiedziała iż coś nw końcu narobimy:)
Moja mama widząc test skakała z radości!!:)
Tata nie krył wzruszenia, brat oszalał z radości i poszedł robić bierzmowanie bo wymarzył sobie że będzie Ojcem chrzestnym. A rodzina mojego Piotrusia?? jak zawsze życie- im to wszystko jedno.
Ale przyszedł czas na pierwsza wymarzoną wizytę- z której wyszłam z płaczem. Ginekolog powiedziała że widzi pęcherzyk ale bez zarodka. Kazała przyjść za 2 tygodnie. 2 tygodnie niespokojne po czym na kolejnej wizycie nie chciała załozyć mi karty ciązy bo widzi zarodek ale bez serducha. Kolejny płacz. Kolejne 2 tygodnie po których zmieniłam kochana Panią ginekolog, ponieważ zaczęła wymyślać jakies dodatkowe badania w jej "prywatnej klinice za jedyne 400 zł." Zmieniłam ja na ginekologa, który stróżuje mi dzielnie resztę ciąży:) Radość wielka, dni uciekaja, tygodnie uciekają.. W pracy sie wywracam-Szefowa wręcza mi wniosek urlopowy i każe przyjść z L4 twierdząc że restauracja nie jest miejscem pracy dla kobiety w ciąży. Daje mi również do pospisania umowe na czas nieokreślony, żebym nie musiała się o nic martwić-Kocham ją!!:)
Nadchodzi poranek 14 Grudnia będąc w ubikacji zauważam skrzep krwi na majtkach i papierze. Z wielkim krzykiem i nerwami dzwonie po tate, zabieram Piotrka i jedziemy do szpitala, gdzie czekamy 2 godziny na przyjęcie i w ogóle zbadanie bo jak twierdzi położna, pierwszeństwo mają dzieci, które się rodzą właśnie. Jest ordynator, przyjmuje mnie z poronieniem zagrażającym. Do tego szpitala już nie wrócę nigdy. trauma. Ale dzidziuś zdrowy, krwawienie nieokreślone, następnego dnia wracam do domku z duphastonem! Nie zapomne tylko uczucia gdy na usg w szpitalu zobaczyłam jak mój szkrabek wesoło sobie fika po brzusiu:)
I tak spokojnie moja ciąża trwała sobie przez tyle miesięcy bez większych przeszkód. Między czasie zmagałam się z ludźmi, którzy mieli dużo do powiedzenia na temat mojego imponująco dużego brzusia. Spotkałam wiele życzliwych ludzi, porad, i tych którym serdecznie podziękuję;/ w 32 tc okazało się że szyjka się skraca, leżenie, odpoczywanie i fenoterol;/ W 37 tc odstawiłam lekarstwa i czekamy i czekamy... I nic:) brzusio trwardnieje, pobolewa i już mamy nadzieje.. ale cisza:) przed burzą:):) W ciązy nazbierałam troche zdjęć dzidzisia, mam 4 dowodowe że będzie chłopczyk. Ale zobaczymy, życie lubi płatać figle :) Został mi tylko tydzień, albo aż tydzień-- niewiem. Nie mogę się doczekać aż przytulę moje maleństwo!!